Wysłany:
2012-07-13, 16:56
, ID:
1260589
7
Zgłoś
Do komuni przystąpiłem, bo taka była wola rodziców (chociaż wtedy byłem za młody, by sie nad tym zastanawiać), no a chrzest- wiadomo, większego wpływu na to nie miałem, jak 99 % katolików...
Ale w gimnazjum już zacząłem sobie uświadamiać, że coś na tym świecie jest mocno pochrzanione, i że żadnego bóstwa raczej nie ma. Owszem, jestem ateistą, takim, który jest świadomym tego, skąd moja "niewiara" pochodzi, i który nie odrzuca możliwości istnienia Boga. Tak jak wierzący nie udowodni istnienia istoty najwyższej, tak ateista nie udowodni jej braku- proste i logiczne, aczkolwiek większośc faktów przemawia za tym, że go nie ma.
Ktoś wyżej procentowo napisał, czemu ludzie wierzą w rozmaitych bogów- ja bym tam dodał jeszcze, że 90% wierzy, bo tak zostało wychowanych, prawda? Zróbcie mały eksperyment myślowy, czysto teoretyczny:
Budujemy miasto dla 200 tys. ludzi. Osiedla sie w nim 100 tys. par ateistów. Po jakimś czasie te pary mają dzieci. Po jakimś czasie dzieci dorastają, i trzeba je uczyć. I tutaj haczyk- w całym tym sztucznym świecie nie ma mowy o religii- w szkołach Darwin i ewolucja, fizyczne teorie powstania świata itd. Ateiści edukują swoje dzieci rzetelnie, z żadnej strony do owych dzieciaków nie dopływa żadna informacja o Bogu czy religii. I tutaj najważniejsze pytanie- ile procent dzieciaków, samych z siebie, zacznie przeczuwać istnienie jakiejś trudnej do opisania siły, która kieruje ich życiem? Jakiejś najwyższej istoty? Tak bez żadnych wzmianek, po prostu, sami z siebie? Zakładam, że mały, bardzo mały procent. Do tego właśnie piję: wiara na samym początku najczęściej jest efektem wychowania, wierzymy, bo tak nam powiedzieli rodzice, dziadkowie, a później to już samo idzie, prawda?
Nie twierdzę, że nigdy się nie nawrócę. Być może w moim życiu wydarzą się takie rzeczy, że uwierzę w Boga, aczkolwiek będzie to trudne, bo większość rzeczy staram się sobie tlumaczyć racjonalnie, i muszę wszystkiego doświadczyć osobiście. Jak ktoś wierzy, to jego sprawa, byleby nie próbował mnie nawracać na siłę, aczkolwiek polemiki na temat religii i wiary nie odmówię, bo to ciekawe zagadnienie. Szkoda tylko, że najczęściej w internecie kończy sie kłótnią...