pietras_ja napisał/a:
Legenda głosi, że umierający komuch czy inny wojujący ateista był spokojny i pogodzony z losem i nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby wzywać Boga i księdza.
Poznałem takiego jednego. Przeżył Sonderkommando, w boga nie wierzył. Opowiadał o tym jak ludzie modlili się w komorach gazowych i jak głucha cisza była im odpowiedzią. Wtedy odrzucił bajania i gusła.
W ostatnich chwilach nie wzywał księdza, miał normalny świecki pogrzeb.
Tak więc jak zwykle - katopierdolenie czy inny fanatyzm. Nie wszyscy są takimi miękkimi fajkami, jak wy żeby bać się nieuniknionego.