Heh. No nie dziwię się. Zarabiają na wymianach.
Dokładnie. Jakiś czas temu jechałem z północy Polski na południowy wschód. Opony Goodyear 4seasons. czyli niby nie byle jakie. Ze dwa razy duszę już na ramieniu miałem zanim Warszawę minąłem. Za Warszawą zaczął sypać konkret śnieg i za szybko pojechać się juz nie dało. Mimo to zanim dokopałem się do Lublina, to wiedziałem już, że te opony wylądują na wymiance za byle jakie zimówki. Nie miałem czasu na zmianę, bo musiałem polecieć jeszcze do Zamościa. Jak mnie obróciło na jakimś wypizdówku o 180 stopni, i obejrzałem rów z bliska, to następnego dnia byłem pierwszy w kolejce do zmiany opon. Inna sytuacja. Ato z salonu, na aucie oczywiście wielosezonówki. Przyszła zima i najebało śniegu. Po nocce cyk do auta i do domciu. Mhm. Wyjazd z parkingu juz był cymes, bo auto głównie chciało jeździć tylko na wprost niezależnie od skręconych kół w którąkolwiek ze stron. Żeby nie prowokować sytuacji na mieście, to postanowiłem je objechać. Wszystko było cacy, ale nie uwzględniłem niewielkiego wzniesienia, które musiałem pokonać. Nie wjechałem na nie. Zabrakło mi kilka metrów do szczytu. Tylny napęd i dupa tańczy, a auto pod górę ni chuja. Miasto trochę się rozładowało więc większych przygód nie było aż do momentu zaparkowania pod blokiem. Były już wyjeżdżone koleiny, a mi zachciało się zaparkować tyłem. Utknąłem w poprzek drogi w koleinach. Jakby nie sąsiedzi to bym do wiosny tam stał. Nastepnego dnia również byłem pierwszy do zmiany opon. I jeszcze jedna sytuacja. Oj ja głupi założyłem dwie wielosezonówki do innego auta. te wspomniane wyżej goodyear 4 seasons. Na przedzie miałem nowki zimowki, a z tylu 4seasons. dałem radę przejechać ze 300 km, ale przygód po drodze było kilka. Jako, że czekało mnie kręcenie kółek po Polsce i Czechach to szukałem warsztatu żeby na tył dać zimówki. Problem był, bo świeta. Trafił się warsztat w Opatowie. Zadowolony kupiłem parkę. Sprzedający pokazał mi oponki, ja sobie wybrałem i szczęśliwy pojechałem dalej. Daleko nie zajechałem, bo pod Kielcami wjebałem sie gościowi do bagażnika. Prędkość żadna, bo w korku, ale pozbyłem się klku stówek. Pogoda się poprawiła i zrobiłem parę tysięcy km. Powrót do domu tuż po sylwestrze. Dopóki było względnie ciepło to jazda była nawet spoko. Niestety zaczęło konkretnie padać i do domu juz nie dojechałem. Rozjebałem się podczas wyprzedzania 30 km od domu. Auto w drobny mak, ja do szpitala. Największy szok przeżyłem gdy pojechałem koła zabrać od kuzyna. Szkoda mi było wyjebać kompletu nowych opon.. Nowe opony były dwie. Chuj spod Opatowa pokazał mi opony zimowe, a założył jakieś chińskie wielosezonówki. Miałem się do niego wybrać z pozdrowieniami, ale po wyjściu ze szpitala musiałem pilnie wyjechać, Zresztą nie miałęm z czym, bo kwit z wymiany poszedł na śmietmik razem z autem.
Także żadnych wielosezonówek nigdy więcej i patrzę się na łapy wulkanizatorom. Chuj mnie to obchodzi, że się komuś to nie podoba