U mnie w szkole też był nauczyciel od lania. Pigmej go nazywaliśmy, nawet nauczyciele mieli z niego bedę.
Ale to była patologiczna szkoła, ksiądz katecheta zrzucił sutannę, historyk poszedł do biznesu a ze ś.p. Dyrektorem piłem wódkę
Wszystko ładnie pięknie ale żyjemy w czasach w których telefon umożliwia prowadzenie bardzo zakrojonych działań na odleglóść. np.
Może ona potrzebować telefonu do:
-pisania z bratem który źle się czuje a nie zna angielskiego bo jest z senegalu, starsza siostra może mu doradzać jakiś zakres ćwiczeń na uspokojoenie aby nie dostać zapaści.
-Może czekać na wiadomość czy matka jest już po badaniach w szpitalu
-kontroluje na telefonie prace niani poprzez zamontowane w domu kamery i to czy sie nie znęca nad jej dzieckiem
Tak można wymieniać w nieskończoność. Dopóki nie puszcza z niego muzyki i nie przeszkadza nim na lekcji, doputy nauczycielowi chuj do tego.