Nie często widuję się coś takiego w tym smutnym jak pizda świecie gdzie każdy myśli tylko o sobie.
Nie jestem w stanie ocenić czy jest to człowiek, który miał pecha w życiu i np. bank zajął mu dom i skończył na bruku. Wiem, że mieszkając w dzielnicy patologii spotykam się codziennie z "bezdomnymi" którzy są po prostu śmieciami zasługującymi na pomoc w postaci obozu przymusowej pracy za niszczenie mienia publicznego.
Wkurwiają mnie żule zagluceni, śmierdzący z wrzodami na gębie i robalami w ciele wpychający się do pociągów i autobusów, ludziom to przeszkadza, ale nikt nic nie zrobi, zawsze staram się jakoś uniemożłiwić takiemu wejście choćby go zatrzymując gadaniem, aż kierowca zdąży mu zamknąć przed nosem drzwi.
Stanie się bezdomnym nie odziera z godności i prawa do nazywania się człowiekiem, jedynie twoje działanie w tej sytuacji może odebrać ci to prawo.
Byłem świadkiem jak ksiądz podszedł do żebrzącego pod kościołem i powiedział, że może go zatrudnić do sprzątania i grabienia liści wokół parafii. A ten mu powiedział, że może se to wsadzić w dupę i żebrał dalej.
Dlatego mam kompletnie w dupie takie osoby bo wiem, że w otoczeniu, w którym jestem masz szansę z tego wyjść.