Wysłany:
2013-01-02, 16:52
, ID:
1710397
4
Zgłoś
Ciągle tylko biadolicie, jak nasz najlepiej oceniany komentator, że marzy Wam się dzień, kiedy wyjdziemy na ulice, kiedy zburzymy ten syf... I tak dalej. Bolą Was marsze nacjonalistów? A kto broni zrobić swój, mniej radykalny, ale również przeciwny obecnemu porządkowi? "Bo nic to nie da..." Widzicie, koło się zamyka.
A alternatywa? Gdyby jednak i drugiej stronie się zachciało ruszyć dupska?
Ujmę to tak- do żadnego udanego przewrotu nie dojdzie, a jeśli już do jakiegoś dojdzie, to skończy się tak, jak wszystkie nasze ogólnonarodowe powstania. Dlaczego? Otóż nasz naród nigdy się nie zjednoczy. Kiedyś byli prości chłopi i szlachta, dziś są wierzący w co tam chcą, i antyteiści. Pokazał to dobitnie Wdr- jak człowiek, który ma tak radykalne i ekspresyjne spojrzenie na delikatne sprawy religii może zjednoczyć się z człowiekiem wierzącym, nawet tym najcichszym i nieudzielającym się publicznie? Na pozór ich ideały są podobne, ale nigdy nie będą zbieżne, bo co niektórzy nie potrafią się opanować w swojej prywatnej walce z czymś, co w reszcie narodu jest zakorzenione najgłębiej. Drudzy nie wiedzą kiedy skończyć z "rekompensowaniem" sobie powojennych strat majątku... Tak bardzo osobiste sprawy dzielą mocniej, niż poglądy polityczne. I dopóki naród nie zmądrzeje, nie porzuci radykalizmu (w jedną i drugą stronę) to nic się nie zmieni, choćby miała tu nastać druga Korea Płn.