Bez kitu miałem identyczną sytuację. Dokładnie piętnaście lat temu. Stoję przy kasie PSS społem z koleżanką; raptownie tępy huk i brzdęk. Patrze, w ruchomych drzwiach leży starszy mężczyzna twarzą w dół. Jest ochrona, podchodzą, szturchają w plecy "Proszę Pana, nic panu nie jest?", popatrzyli po sobie, wzruszyli ramionami "- Pijany, chyba, trzeba zadzwonić po karetkę", Kasjerka kończy nabijać mi zakupy. Oni odeszli, a faceta leżącego twarzą do ziemi, jak w jakiejś komedii drzwi zaczynają uderzać w boki próbując się zamknąć. Nikt, nic, Ludzie z innych kas okrakiem nad przechodzą. Myślę - tego za wiele, idę pomogę jak potrafię - dzień wcześniej miałem zajęcia z pierwszej pomocy. Podchodzę, odwracam go na plecy. Myślę - co robić? -czuję lekkie szarpanie za ramię - Resustytacja, jak nic, dobrze że jestem z koleżanką; ona będzie dmuchać, ja masować serce. Sprawdzę czy może się tylko czymś nie zakrztusił - otworzyłem mu buzię - w tym czasie dziadek otworzył oczy. -Dzięki Bogu! - pomyślałem - stukanie nie przestawało. Odwracam się, a tam kasjerka - Proszę Pana, Proszę Pana, Pan nie zapłacił.. - pokazuję na mężczyznę, rozkładam bezradnie ręce, mamroczę - Tak.. ale sytuacja.. - pani na to, macha z wyrozumiałością, twierdząco głową - Ja rozumiem, ale kolejka.. ((takie mam wspomnienie z pierwszego miesiąca w Białymstoku)) pozdrawiam
Ludzka empatia w całej okazałości, a będzie tylko gorzej na świecie