Bez kasku byłaby miazga. Pamiętam jak za dzieciaka w wakacje pojechałem do lasku miejskiego poskakać z górki zwykłym góralem nawet bez pseudo amortyzatorów... wjechaliśmy na górę i pizda w dół ile sił i pyk wyskok. W locie puściłem rower bo było wysoko jak chuj i całe szczęście bo miał rogi które pewnie wbiłby by mi się w szyję albo w brzuch ,a sztyca od siedzenia w dupę. Kolega myślał ,że udało mi się wykonać skok i też wyskoczył, a ja leżałem nie przytomny.
Mordę miałem całą poharataną od piachu i korzeni, szyję skrzywioną na lewą stronę bo w coś się uderzyłem. Wstaliśmy i zadzwonił po ojca ( jeszcze nie mógł się dodzwonić bo to lasek i jakiś stary gramofon) żeby po nas przyjechał, zawiózł nas na pogotowie i nas zbadali ,a szczególnie mnie przez tą szyję ale w efekcie nic nie wykazało i do domu. Oczywiście w szkole miliony pytań co się stało bo to koniec wakacji był.
Ale chuj tam kiedyś to było kurwa nie to co teraz... dom, telefon, komputer ,fejm i youtube.