Wysłany:
2019-04-17, 21:40
, ID:
5412979
Zgłoś
Ostatnio widziałem nowobogackich Janusza z Grażyną w nowej Q7. Kiedy wysiedli na parkingu z auta i poszli na zakupki do "galerii" handlowej, moim oczom nie umknął fakt, że pasy, mimo braku pasażerów, pozostały zapięte na pustych fotelach. Tak to sprytni dorobkiewicze oszukują przypominacze niezapiętych pasów, żeby im nie pikało i nie mrugało. Nie ma to jak kupić duży, bezpieczny wóz i doznać poważnych obrażeń kręgosłupa szyjnego przy byle stłuczce w której wystrzelą poduchy.
Powodem takiego procederu wśród niedouczonych tłuków są te legendy powtarzane od lat przez kolegę szwagra, że jak on się rozwalił swoim Oplem Rekordem, to wypadł przez szybę i nic mu się nie stało, a samochód był do kasacji. No kurwa genialny argument, poparty milionami przypadków, latami badań inżynierów i tysiącami crash-testów.
Co najlepsze takie oporne jednostki nie uczą się nawet na własnej krzywdzie. Odbywałem rehabilitację z gościem, który rozwalił się na drzewie swoją E39, przez martwego dzika leżącego na jego pasie ruchu. Typ nie miał pasów, a drzewo przyjął akurat stroną kierowcy. Miednica w czterech częściach, a prawa kostka w kilkudziesięciu odłamkach. Oczywiście zamiast zatrzymać się na zapiętych pasach, on zaparł się nogami o podłogę, a de facto o to drzewo, w które wjechał, bo tak odruchowo kieruje ciałem nasz mózg. Mimo tego ten głąb nadal uważał, że to nie przez to, że nie miał pasów i na pytanie, czy będzie je teraz zapinał, odpowiadał że nie. Ogólnie to typ był byłym urzędnikiem państwowym , sprzątającym jakieś pralnie w Niemczech, ale aspirującym do powrotu do urzędu i zostaniem wójtem. Dodam, że jak poszliśmy z jeszcze kilkoma połamańcami strzelić piwko w plenerze, ten złamas jako jedyny rzucał opróżnione puszki w krzaki, oczywiście ku naszej szyderczej uciesze, jednak wszelkie zgryźliwości spływały po nim jak po kaczce.