Te zjadacze kotów, czy to amatorskie kapele (nienawidzę tego słowa) czy profesjonalne brudasy, zawsze myślą, że ich muzyka jest tak zajebista, że porywa tłum, bo na widowni śmierdziele z długimi włosami i dupy z zarośniętymi nogami skaczą w pogo i robią z siebie idiotów. A potem hop w tłum i zonk
Prawda jest taka, że ta (tfu!) muzyka jest na jedno kopyto, opiera się na napierdalaniu w perkusję, brząkaniu na basie i krzykach do mikrofonu o tym, że szatan jest spoko (wiem, że tu akurat jest jakiś punk czy coś w tym stylu, ale dla mnie to jedno i to samo gówno). Patusy-brudasy się przy tym bawią, bo są najebani tanimi winami ("jestem taki fajny bo piję tanie wino") i tak naprawdę nie wiedzą w ogóle na jakim koncercie aktualnie są.
A notabene raz byłem na takim koncercie i wyszedłem po 5 minutach, bo tak śmierdziało potem, że myślałem, że rzygnę (uprzedzam- ja byłem umyty i nie chuchałem sobie pod nos).
Jebać tę całą brudo-kulturę, mówiącą jacy to gnębieni, a jak ktokolwiek ubierze się w innym kolorze niż czarny i puści inną muzykę niż dźwięki zarzynanego poloneza, to hejtują tymi swoimi ironicznymi, władcopierścieniowymi tekstami.
OK, możecie się teraz na mnie wyżyć