Przy tej okazji wrzucę tutaj kilka akapitów tekstu dotyczących copywritingu, wyboru nazwy firmy, domeny, itd. Może kogoś zainteresuje
"Czy dana nazwa przypadkiem nie oznacza czegoś diametralnie innego w obcym języku? Na tym polu zdarza się dużo mało poważnych gagów, co i całkiem sporo konkretnych namingowych wpadek, poczynając od Dove oznaczającego po włosku „gdzie to jest?”, po znany nam doskonale przypadek Osram czy równie znany przykład jeżdżącego onanisty (Pajero). Nawet IKEA nie uniknęła kilkukrotnych potknięć,nazywając swoje meble m.in. Jerker (ang. jerk) i Fartfull (ang. fart full),a wprowadzona na niemiecki rynek lokówka Clairol Mist Stick wsadziła prawdziwy kij w… nie, nie w mrowisko… w gnój. Właśnie to znaczy po niemiecku „mist”.
Samo przejrzenie słownika nie wystarczy. Parafrazując pewne powiedzenie – naming tkwi w szczegółach. Pod kątem ewentualnych kolizjirozpatrzeć należy więc także wymowę. Z pozoru świetny slogan amerykańskiej firmy Wang Computer „Wang cares” nie przyjął się w Wielkiej Brytanii – czytany na głos brzmiał jak „wankers”, określenie nader nieparlamentarne, a niewystępujące w amerykańskim angielskim. Z brzmieniem na bakier na anglojęzycznych rynkach były także Faktum i Fukta, produkty IKEA. Również Trekstor, niemiecki producent elektroniki zmierzył się z problemem, nomen omen, brzmienia – wzorem innej znanej firmy nazwę swego odtwarzacza mp3 rozpoczął od „i”, następnie dodał muzyczny „beat”, całość zakańczając „blaxx”, dla podkreślenia koloru sprzętu. Tak narodził się i.beat.blaxx – co po angielsku brzmiało jak „biję czarnych”. Po kontrowersjach i oskarżeniach o rasizm producent bardzo szybko zdecydował się na zmianę nazwy, stawiając nasamo Blaxx, dla odmiany pisane wielką literą. "
Kawałek pochodzi z publikacji www.slowaimysli.pl/media/wysiwyg/pdf/70sekund-1.pdf
Polecam ją. Luźno napisana i ciekawa.