Przyszedł Pan i strzelał do innego Pana, a tamten sobie wstał i krwią brocząc odszedł w siną dal. Bo co z tego, że krew jak z sikawki tryska, że broczy asfalt czerwonym kolorem, że jucha ucieka z niego jak z przebitej butelki woda. On idzie, idzie bo może, bo nie zginął jeszcze.