Tak oto demokracja i sympatia wyborców chadza własnymi ścieżkami - jeszcze niedawno niemalże bogiem na Ukrainie był Kuczma, potem Kuczma był beee i "wybrano" Janukowicza, jednak ludzie się zbuntowali bo ponoć woleli Juszczenkę, zrobiono kolejne wybory i wygrał Juszczenka na wespół zespół z "premierówną" - ukochaną przez naród Julią Tymoszenko a Janukowicz był beee. Potem okazało się, że Tymoszenko ma brudne łapki umaczane po łokcie w łapówkach (a także zlecaniu zabójstw osób niewygodnych) i to ona była beee, potem ukochany Juszczenko stał się pensona non grata i persona beee i wybrano... ponownie Janukowicza. I teraz, być może te same osoby które na niego wtenczas głosowały, oddają mocz na jego portrety bo jest beee. To kto w takim razie nie jest beee?
Jeszcze ciekawiej było w Egipcie, gdzie naród obalił "tyrana" Mubaraka który owszem, prowadził rządy twardej ręki (ale to przecież kozojebcy - jak można inaczej nimi rządzić jak nie z pozycji siły?) ale za to wprowadzał dość luźne, jak na islam zasady. Zniesiono go bo ponoć wykorzystywał wojsko do sprawowania władzy, dążył do tyranii, wprowadzenia szariatu (czyli władzy opartej na prawie koranicznym) i ponoć gnębił koptów (taka trochę, delikatnie mówiąc, niezbyt lubiana przez muzułmanów, katolików i Żydów sekta będąca miksem tych trzech religii oraz prawosławia i wierzeń rdzennych mieszkańców Egiptu - Fellahów) oraz szyitów (mniej popularny odłam islamu - jak prawosławie, luteranie czy kalwini w chrześcijaństwie). Po obaleniu go wybrano... prezydenta wykorzystującego do włądzy wojsko, dążącego do tyranii, wprowadzenia szariatu, kolesia nienawidzącego koptów i szyitów
I teraz ludzie chcą jego odejścia i prawdopodobnie wybiorą... innego tyrana, Ahmada Szafika który był... premierem za czasów znienawidzonego Mubaraka