kondziaaa12 napisał/a:
mam taką, tyle że mniejszą, syfon od zlewu przecięty w pół, wstawiony kawałek rury odpowiedniej średnicy, uszczelnione sylikonem i wzmocnione wkrętami, zapalnik z jakiegoś piecyka gazowego czy chuj wie czego, taka większa wersja tego pstrykacza z zapalniczki, iskre robi na 1,5cm. kawałek rury plastikowej na rure i można strzelać, jak się zrobi odpowiednią mieszankę paliwową i zimiok ciasno w lufie siedzi to potrafi tak pierdolnąc że aż ja z rąk wyrywa a zimiok leci na 100-150m
Byłem w posiadaniu bardzo podobnej budowy działka. Równie dobrze można było strzelać jabłkami, które spadły z drzewa i były w mniejszym lub większym stopniu zgniłe. Zasięg zaczynał się od 150 do ponad 250 metrów. Z odległości 20 metrów przy niepewnym celowaniu potrafiło to cudeńko, a raczej nabój tego cudeńka, obrócić tablice znaku drogowego o 90 stopni, przebić beczkę plastikową "na kapustę" itp.
Do sedna; karbid + ślina (za dużo karbidu) a właściwie gaz wydzielający się i nagromadzony w dużej ilości w komorze spalania to nic wesołego. Odłamki korpusu prawie mi twarz pocięły, lecz już dłoniom sie dostało. Moc okropna. Trochę słabiej strzela sie na gazie z zapalniczek (propan, butan, izobutan) ale trzeba z daleka dawkować gaz bo zimny nie zapala sie od razu od iskry ( mowa o pojemniku ciśnieniowym do nabijania zapalniczek)
PS: dzięki hukowi strzałów na sucho, czyli bez amunicji, udało mi się przegonić z lasu kilku kłusowników późnymi wieczorami