@
Arczi.Milano
Koleś o ksywce The Rock (czyli Dwayne Johnson, znany skądinąd z komixxów serii "Kierowca") mówi, że pojawi się na Wrestlemania, poprowadzi galę Wrestlemanii i na końcu przypierdoli jednemu człowiekowi na Wrestlemanii. Ale komu (zwróć uwagę na "who" - jeśli chcesz wyjść na ynteligentnego to powinieneś powiedzieć "whom"
)? Jest jeden "mężczyzna", którego Rock zobaczy... jest jeden "mężczyzna", którego Rock musi zobaczyć twarzą w twarz... Gość, którego spotkał, gościa, którego uważał za spoko kolesia... życzył mu dobrze, życzył sukcesu... Tym facetem może być tylko Justin Bieber! <3 Baby, Baby, Baby... zamknij się! Kiedy Rock wyszedł, on wszedł i ni z gruchy ni z pietruchy, nagle zaczyna mówić śmieci o Rocku <słit pioseneczka w której Justin <3 śpiewa, że będzie walczyć "for ever">... Nie wiem dlaczego i mnie to nie interesuje, ale jestem z powrotem. ...Baby baby baby... Nie widzisz mnie, nie widzisz, co gramy w "a kuku?!", nie widzisz mnie, ja cie widzę, a ty mnie nie... oj uwierzcie mi, że wszyscy możemy go zobaczyć... Co myślisz, że wyjdziesz tu w swojej gównianej jasnej fioletowej koszulce albo przed tym w jasnej zielonej a przed tym w jasnej pomarańczowej wyskoczysz tu (na ring) i będziesz wyglądał jak wielka, gruba micha owocowych Pebbles (takie płatki śniadaniowe). Ty absolutnie, niewątpliwie, kompletnie, na 100% SSIESZ!
No i to by było na tyle.