We środę, po kilkunastodniowej przerwie w Mozambiku doszło do kolejnych starć między protestującymi przeciwko wynikom wyborów z 9 października a siłami bezpieczeństwa. W wyniku starć zginęły co najmniej dwie osoby.
We środę demonstrowano w stolicy kraju Maputo, a także w mieście Nampula, na północy Mozambiku.
Rano w Maputo w niewielką grupę zgromadzonych na alei Eduardo Mondlane wjechał rozpędzony, opancerzony samochód wojskowy, który staranował co najmniej dwie osoby, w tym - jak poinformował portal gazety "Canal Moz" - młodą kobietę. Nie zatrzymując się auto pojechało dalej. (https://www.facebook.com/CanalMoz)
Prawdopodobnie kobieta przeżyła, bo na innych filmach, robionych z dużej odległości, widać, jak grupa ludzi pomaga jej wsiąść do samochodu, którym odwieziono ją do szpitala.
Po kilku godzinach zareagowała armia, która w komunikacie napisała, że "głęboko ubolewa nad tym, co się stało" i zapewniła, że "incydent zostanie szczegółowo zbadany, aby tego typu sytuacja się nie powtórzyła".
Środowych starć nie przeżyły natomiast dwie osoby postrzelone w Nampula, gdzie policja otworzyła ogień do ludzi blokujących drogę, którą transportowano węgiel.
Zamieszczone w mediach społecznościowych filmy i zdjęcia pokazują, że demonstracje są bardzo spokojne, czasami pojawiają się obrazki z naprędce ustawionych barykad, głównie z opon samochodowych.
Protesty w Mozambiku rozpoczęły się po wyborach przeprowadzonych 9 października, które wygrała rządząca partia Frelimo. Ugrupowanie pozostaje u władzy od uzyskania przez kraj niepodległości w 1975 roku. Jej przywódca Daniel Chapo ma objąć urząd prezydenta Mozambiku na początku 2025 roku. Opozycja twierdzi, że wyniki głosowania zostały sfałszowane.
Międzynarodowe organizacje zajmujące się prawami człowieka twierdzą, że od początku wybuchu niepokojów siły bezpieczeństwa zabiły co najmniej 30 osób. Miejscowe źródła mówią o około 50 zabitych, a wg Centrum Demokracji i Praw Człowieka, które cytuje agencja AFP, śmiertelnych ofiar może być nawet 65.
Władze Mozambiku nie podały szczegółów na temat liczby zabitych lub zatrzymanych. Stwierdzono jedynie, że "niektóre demonstracje miały gwałtowny przebieg i musiały zostać stłumione przez siły bezpieczeństwa". We wtorek organizacja Human Right Watch poinformowała, że udokumentowała śmierć co najmniej 10 dzieci.