Janusz_k napisał/a:
Wodór
A dzban przeładował akumulator zbyt wysokim napięciem tzw 'gotowanie'. Wtedy się wydziela własnie wodór.
Z tego powodu nie należy ściągać krokodylków/klem z ładowanego akumulatora w trakcie oraz tuż po ładowaniu. Jeśli jest konieczność przerwania ładowania, to wyłączamy prostownik .
Kolejna sprawa, to prawidłowe "pożyczanie" prądu kablami rozruchowymi.
Najpierw podpinamy + dawcy z + biorcy. Później podpinami masę do klemy minusowej akumulatora auta z którego pożyczamy prąd, a na koniec podpinamy się krokodylkiem do karoserii pojazdu pożyczającego prąd z dala od akumulatora, może być to wystający metalowy element silnika.
Odpalamy silnik dawcy, można podnieść delikatnie obroty.
Nie odpalamy silnika biorcy od razu, a czekamy aż akumulator się chwilę podładuje (minuta czy dwie nikogo nie zbawią, jak ropniak to lepiej poczekać z 5 minut).
Po odpaleniu silnika odpinamy krokodylka z klemy ujemnej dawcy, później z karoserii biorcy i dalej krokodylki plusowe. Dlaczego zaczynamy i kończymy przewodami plusowymi? Bo jak przypadkiem + nam upadnie lub dotkniemy karoserii, to mamy fajerwerki i wypalony ślad na budzie. Jeśli auta nie są ze sobą jeszcze spięte masą, to dotknięcie + do karoserii biorcy nic nie spowoduje, bo auta są separowane galwanicznie.
Znowu odpinamy klemę minusową w aucie dawcy jako pierwszą, bo u biorcy może od silnego ładowania akumulatora wydzielać się wodór i odpięcie klemy w jego okolicy może skończyć się wybuchem.
Na koniec, najlepiej podpinać przewody samemu. Raz jakiś gość pożyczał ode mnie prąd i w swoim aucie podpiął przewody na odwrót (podpinał się bezpośrednio na akumulatorze i pomylił + z -. Poszły iskry, silnik dalej pracował, u gościa też nic się nie uszkodziło.