Wysłany:
2013-04-19, 4:36
, ID:
2047918
Zgłoś
Też raz się wybrałem na leczenie zębów z NFZ. Dentystka w pewnym momencie, rozwiercając mi dolną siódemkę, zauważyła, że będzie potrzebne leczenie kanałowe. NFZ takiego leczenia nie refunduje, więc trzeba się umówić prywatnie.
Zatem umówiłem się na leczenie prywatne (o dziwo, bezproblemowy na następny dzień w tym samym gabinecie, z tą samą doktor i na tym samym fotelu, ale po godzinach NFZ-owskich), ale po zrobieniu prześwietlenia (już odpłatne) okazało się, że ząb nadaje się tylko do usunięcia. I NFZ już usuwanie zębów refunduje.
Z racji, że w tamtejszym ośrodku zdrowia nie było terminów na kolejne 40 lat, to poszukałem chirurga stomatologa (bo dentysta teraz nie usuwa zębów) w innym ośrodku w mieście. Ząb miałem zapchany, bodajże, fleczerem (taki gips na chwilowe zapchanie dziury do zaleczenia), który starcza na maksymalnie tydzień, a najszybszy termin to 2 tygodnie, który uzyskałem po obdzwonieniu całego Olsztyna.
Gabinet współfinansowany z NFZ na nowo wybudowanym osiedlu. Po 5 dawkach znieczulenia i braku rezultatu uśmierzenia bólu (zdrętwiało mi pół twarzy, a ząb nadal bolał) chirurg uznała, że nie może dać więcej, bo standardy nie obejmują. Zatem albo kołek w zęby, albo płatny anestezjolog. Zdecydowałem się na zabieg.
Znieczulenie trzymało ok. pół godziny, a zabieg ok. 50 minut, czyli czyszczenie zgorzeli pod zębem i zakładanie 8 szwów było już na żywca.
Przez ostatnie 4 lata oddaję Państwu co miesiąc prawie 700 zł na wszelkiego rodzaju opłaty. Nie korzystam z żadnych dofinansowań, żadnych pomocy, żadnych świadczeń. Dofinansowałem Państwo jedynie mandatem za picie w miejscu publicznym (jedno piwo nad jeziorem na dzikiej plaży - faktycznie, demoralizacja społeczeństwa pełną gębą). Skorzystałem RAZ z opieki dentystycznej i wszystko obyło się w ww. sposób. Kocham Cię Polsko.