Wena jest king-konga to napiszę o tym jak mnie policmajstry zatrzymały w 2011 roku i spędziłem 3 dni na dołku
Ogólnie politie wiatrakowe ma zupełnie inne podejście niż nasza milicja. Przede wszystkim nie szukają na siłę motywu żebyś dostał mandat, są uprzejmi, możesz z nimi zbić żółwia na ulicy i pójść sobie dalej. Ale do rzeczy. Byłem ze znajomym na imprezie w pubie z wiatrakami z pracy, jako że byłem kierowcą mogłem wypić 2 piwka i na tym skończyły się moje szaleństwa. Mój znajomy który był bardzo wstawiony postanowił wracać do domu w bagażniku, w tym czasie miałem kombi to usadowił się z tyłu niczym ksiądz Popiełuszko i jechaliśmy do naszego domu. Szyby zaparowały w całym aucie i musiałem stanąć na chwilę żeby widoczność się poprawiła a w tym czasie do naszego auta podjechał radiowóz. Wywiązała się krótka rozmowa, kilka pytań po czym podjechał drugi radiowóz, trzeci, policmajstry na motorach i po paru chwilach leżałem już skuty na glebie. Otworzyli bagażnik i nasz Popiełuszko również leżał skuty obok mnie. Zrozumiałem tylko, że to właśnie jego szukają... Gościa w sumie znałem kilka dni i tak naprawdę nie wiedziałem czy szukają go za morderstwo czy kradzież fajek w sklepie. Gdy trafiłem na dołek, powiedziano mi tylko że jestem oskarżony o współudział we włamanie do budki z kebabem
Nie powiem, ale miałem przez chwilę pewne obawy bo Popiełuszko zniknął kilka razy z pubu, ale żeby był tak głodny żeby opierdolić budkę z mięsem? Dostałem swoją celę z telewizorem, kiblem, łóżkiem i kazano mi czekać. Więc czekałem... Po jakimś czasie otworzyły się drzwi i przywitała mnie dosyć ładna; jak na standardy holenderskie policjantka ciepłym " Dzień dobry"
i po holendersku zapytała czy chcę sobie zapalić... Co to za pytanie?! Oczywiście!! I dostałem 2 papierosy + piłkę gratis żeby się odstresować na spacerniaku
Na spacerniaku zimno, był to początek listopada a na kopanie piłki nie miałem zbytnio ochoty. Bardziej mnie interesowało kiedy mnie wypuszczą i co ja robię tu? Ale na te pytania nie mogła mi odpowiedzieć policjantka i kazała czekać. Więc czekałem... Przesłuchanie zaczęło się po południu, wzięli moje odciski, porobili zdjęcia, kazali się rozebrać, przeprowadzili rewizję i z powrotem do celi. Gdy przyjechał tłumacz przysięgły mogli mnie w końcu przesłuchać i było 1000 pytań do... Ale z nich nic nie wyniknęło. Zadałem kilka pytań odnośnie Popiełuszki, ale powiedziano mi tylko, że jest w tym samym areszcie ale w innej części żebyśmy nie mogli ustalić zeznań
Nie było co ustalać, bo był sztywny jak Popiełuszko gdy go pakowałem do bagażnika. Po jakimś czasie przyjechał mój prawnik, który wręczył mi wizytówkę i powiedział, że jak mnie nie wypuszczą do jutra to mam do niego dzwonić. Zajebiście. Wróciłem do celi, zacząłem sprawdzać funkcję TV który miał wbudowane gry i stałem niczym przy ścianie płaczu i grałem w tetrisa i puzzle żeby zabić jakoś czas który stanął w miejscu. Znowu przyszła miła Pani która powiedziała mi że jest obiad
do wyboru były jakieś papki i kurczak który zupełnie nie był podobny do kurczaka. Zjadłem jabłko bo było najbardziej apetyczne z tego wszystkiego. Następnie znowu przerwa na papierosa + piłka na rozładowanie emocji i przyszedł czas na sen. Przemyślałem sobie wszystko i w końcu podświadomie zacząłem sobie wmawiać, że może nasz ksiądz rzeczywiście opierdolił tą budkę z kebabem? Nastał kolejny dzień - niedziela. Na śniadanie jakieś kanapki + kawa oraz po śniadaniu standardowo papieroski + piłka + spacerniak
dostałem propozycję wzięcia prysznica po czym zaprowadzono mnie do "pokoju" w którym był prysznic. Wsadziłem łeb do środka, pomieszczenie 1m x 1m, słuchawka wystająca ze ściany i brak wieszaka na moje rzeczy. Zapytałem grzecznie gdzie mam położyć moje ciuchy? Usłyszałem, że na podłodze... Ale przecież one będą mokre?! Ahaaa, czyli już nie będziesz się mył?! I drzwi się zamknęły po czym wróciłem do celi... Postanowiłem zadzwonić do prawnika, który kazał mi się skontaktować z nim jeśli mnie nie wypuszczą; po kilku próbach rozmowy nie odbierał telefonu. Wqrwiłem się, bo nic mi nie udowodniono, a nie mogłem wyjść na wolność... Reszta dnia minęła mi na graniu w tetrisa i wyjściach na spacerniak na papierosa... Nastał poniedziałek, kompletnie nic się nie działo... W głowie rozpierdol... Śniadanie + papieros i spacerniak wcale mi nie pomogły, wręcz przeciwnie. Byłem wqrwiony do tego stopnia że kazałem im dzwonić do ambasady RP w Hadze, ale powiedziano mi że ambasada jest poinformowana i o wszystkim wiedzą... Przyszedł czas na obiad, ale nie miałem ochoty jeść... Nikt mnie już nie przesłuchiwał, prawnik się nie odzywał, papieros i spacerniak nie były w stanie poprawić mojego humoru... Więc patrzyłem się w okno niczym świnia w grzmot i czekałem aż manna spadnie mi z nieba... Wieczorem otworzyły się drzwi i usłyszałem " You are free" wybiegłem z celi niczym Usain Bolt i na korytarzu czekał Popiełuszko... Zostały nam oddane nasze rzeczy tylko brakowało mi kluczyków z auta. Na pytanie gdzie jest moje auto, policmajstry powiedzieli że nie mają mojego auta i pewnie stoi na parkingu policyjnym tam gdzie mnnie zatrzymano... Telefony rozładowane, kluczyków brak więc jak wrócimy do domu? Powiedziano nam, że to nie jest ich problem. Byłem na dołku 40km od mojego domu, ale w końcu udało mi się przełożyć kartę do telefonu od gościa którego spotkaliśmy na ulicy. Przyjechał po nas mój kolega z którym wspólnie wynajmowaliśmy dom i w trakcie powrotu dowiedziałem się, że gdy oni dostawali już do głowy czemu mnie nie ma na miejscu od dwóch dni to policja zrobiła nalot na naszą chatę w celu sprawdzenia czy nie mamy jakichś fantów... Wtedy ich poinformowano, że zostałem zatrzymany z Popiełuszką za opierdolenie budki z kebabem...
W pracy afera, w gazetach i lokalnej TV newsy o polaczkach którzy zajebali mięso.... Auto odebrałem następnego dnia z parkingu policyjnego, przeprosiny i próby naprawienia tego wszystkiego były dosyć daremne. Prosiłem o podanie do opinii publicznej informacji, że zostaliśmy oskarżeni bezpodstawnie pozostały bez echa... Mieszkałem na wiosce w której byliśmy jedynymi polakami i tam wszyscy się znali... Minęło kilka tygodni nim mogłem się pokazać na ulicy bez głupich docinek w stylu " czy mam na sprzedaż trochę mięsa z baraniny" Ale co Cię nie zabije to Cię wzmocni