Wysłany:
2018-11-06, 18:22
, ID:
5312646
7
Zgłoś
Jak ja uwielbiam debili, którzy za wcześnie odstawiają kocięta od matki albo zwyczajnie nie potrafią zapanować nad zwierzakiem. Potem przychodzisz jako gość do domu, w którym jest taki niezsocjalizowany skurwysyn i musisz stale oglądać się przez ramię, bo nie wiadomo kiedy wskoczy ci na głowę z pazurami. Nawet bezpańskie dachowce są bardziej przyjazne niż niektóre rozpieszczone Whiskasami, domowe skurwysyny. Pierwszy przykład zza płotu. Gdy idę do sąsiada na kawę to mam jak w banku, że wrócę pogryziony, bo ten jego rudy popierdoleniec startuje do wszystkich, nawet domowników. U mojej ciotki też, powalona kocica rzuca się z pazurami na każdego bez powodu. U znajomej - friendzone lvl 9999 - łaciaty demon siedzi na kredensie i łypie na całe otoczenie. Gdy Magda chce go przenieść do innego pokoju, stroszy się i syczy jakby był rażony prądem. Na chuj takie coś w domu trzymać?