Wysłany:
2017-02-23, 1:36
, ID:
4856428
1
Zgłoś
Ja też z małego miasteczka. U mnie była wicedyrektor jednej ze szkół po przejściu na emeryturę wrypała się w maszyny i zdrapki. Pozapożyczała się we wszystkich możliwych providentach itp. Potem zaczęła pożyczać od znajomych. Wywalili ją z funkcji skarbnika w jakimś tam stowarzyszeniu emerytowanych nauczycieli (nie wiem jak to się prawidłowo nazywa). Zaczęła kraść żarcie i chemię w sklepach. Mąż nie wytrzymał i się powiesił. Ogólnie kupę ludzi naciągnęła na pożyczki.
Z jednej strony chcącemu nie dzieje się krzywda, z drugiej jednak to straszny nałóg. Moje miasteczko ma 10 tys mieszkańców, a stoją tu 4 budy (takie typowe kasynka z maszynami), do tego kilka sklepów, bodajże dwie knajpy i jedna stacja benzynowa też jest w to gówno wyposażona.