Nie chcę się wypowiadać na temat samych Turków - nie znam osobiście, nie byłem (może w tym roku), ale:
1. Akurat określenie ciapaty do Turka nie pasuje mi, ale w końcu nie ma ścisłej definicji więc nie będę się kłócił.
2. Turcy to nie nie Arabowie.
3. Przynajmniej mają ciekawą historie, a to, że byliśmy po przeciwnych stronach nie ma znaczenia. Z wszystkimi sąsiadami mieliśmy na pieńku (poza Węgrami - to akurat jest ewenement i to chyba na skalę światową
). Turcja była mocarstwem i mieli swoje 5 min - podobnie jak Polska. Nawet w IWŚ nie najgorzej sobie radzili (jak na w gruncie rzeczy zacofany kraj względem mocarstw europejskich)
4. Mają bardzo fajny system polityczny, m.in wpisane w konstytucje przewrót wojskowy
cytat (gdzieś z internetu - osw.waw.pl):
Od ustanowienia Republiki Tureckiej w 1923 roku armia była nadrzędnym i autonomicznym podmiotem politycznym w państwie. Odgrywała rolę strażnika świeckiego i nacjonalistycznego charakteru państwa budowanego na zasadach ideologii kemalizmu, która nawiązywała do modelu państwa opracowanego przez założyciela Republiki Tureckiej Mustafę Kemala Atatürka. Kiedy armia uznawała, że władze odstępują od zasad obowiązującej ideologii państwowej lub prowadzą politykę zagrażającą stabilności państwa, interweniowała bezpośrednio poprzez przewroty wojskowe (w 1960, 1971 i 1980 roku) lub pośrednio – wywierając na władze presję (np. doprowadzając do dymisji islamistycznego rządu w 1997 roku). Polityczna rola armii była usankcjonowana przez ideologię państwową oraz konstytucję, która nakłada na wojsko odpowiedzialność za ochronę świeckiego charakteru państwa. Nadmierny wpływ armii w życiu politycznym kraju był i jest krytykowany przez środowiska liberalne, konserwatywne oraz przez UE
Dlatego w Turcji radykalni muzułmanie nie dochodzą do władzy, no chyba, że kochana UE wprowadzi w tym kraju swoje standardy - wtedy na pewno wszystko pierdolnie.
Tak poza tym to mój I post, choć sadistica przeglądam od dłuższego czasu.