To chyba norma wśród tych biedaczków dlatego nigdy nie rzuciłem im złamanego grosza, czas temu pod biedronką klęczała jakaś cyganka z córką, dla której zbierała na wózek bo była sparaliżowana, ta mała siedziała z boku na krześle prowizorycznym powyginana jak by ją prąd kopnął a jak baby jakieś sypnęły grosza to mała wstała z krzesła zaczęła plumkać coś po jakimś języku do tej klęczącej i wyjebała torpedę na zakupy do biedronki