A ja nakryłem panią z kiosku z byłego osiedla (pozdrawiam panią Grabczakową - nie mam jej chyba z nami, wtedy była już stara), i najlepsze było to, że chodziłem sobie od ściany kiosku do ściany oglądając co za pisma wyszły a ona lała do butelki (z odcięta górą). Lała tak a ja zapierdalam dookoła i patrzę na gazetki (głównie z dowcipami, Sadurski!), w końcu podchodzę do okienka, a ona szybko hyc do góry, otwiera drzwi kiosku i chlust na trawnik obok kiosku żółtym bryzgiem... dopiero wtedy się kapnąłem, że przez kilkadziesiąt sekund stara baba z kiosku szczała tuż przede mną, nawet nie zdążyłem fapnąć... na koniec sapnęła tekst "ehhh... musiałam...". Kupiłem Super Dowcipy i całą drogę do domu zastanawiałem się czy sobie na ręce nalała i czy mi dowcipy będą jebały moczem...