Minister finansów Jacek Rostowski przebił nawet Edwarda Gierka . W kilka lat zadłużył nas na kwotę cztery razy większą niż niesławnej pamięci I sekretarz PZPR! Dług publiczny przyrósł od 2007 roku już o 347 mld zł, a za Gierka – o 81 mld zł. Na co to wszystko poszło? Na deficytowe stadiony, najdroższe drogi w Europie i niekończące się remonty kolei. A co zbudowano na kredyt za Gierka, często służy do dziś.
Coraz większa dziura w budżecie i ogromne długi – to efekt działań ministra Rostowskiego. I żeby jeszcze dobrze je wydał. Niestety, niekoniecznie. Za Stadion Narodowy zapłaciliśmy 2 mld zł i wciąż dopłacamy, a i wstydu najedliśmy się, gdy nie zamknięto dachu na mecz z Anglią. "Legendarna" już II linia metra za 5,92 mld zł w Warszawie miała być gotowa w tym samym terminie, co stadion. Pozostaje nadzieja, że będzie gotowa za rok, choć tylko w połowie. I że przy okazji budowy nie dojdzie do kolejnej awarii - jak ta z zalaniem tunelu wzdłuż Wisły.
Szumnie zapowiadana sieć autostrad długo jeszcze nie oplecie całej Polski, a wiele z budowanych latami odcinków bije rekordy w kosztach. Także rozpoczęta jeszcze za rządów PiS budowa Gazoportu LNG w Świnoujściu opóźnia się i jest kolejną z cyklu „ma być gotowe”.
A jak z wielkimi inwestycjami radzono sobie za Gierka? Zbudowano Hutę Katowice, Centralną Magistralę Kolejową, która dopiero niedawno wymagała remontu, brzydki, ale niezniszczalny Dworzec Centralny, Rafinerię Gdańską, która dziś zapewnia bezpieczeństwo dostaw ropy, wielkie osiedla mieszkaniowe jak gdańską Zaspę czy warszawski Ursynów – do dziś mieszkają tam dziesiątki tysięcy Polaków. Zbudowano także Trasę Łazienkowską – w dwa lata, choć teraz już cztery lata trwa jej remont, którego końca nie widać. Widać za to, co zostawił Gierek. A gdzie miliardy przejedzone przez Rostowskiego? I to wszystko za przyzwoleniem Tuska