mansplaining: tłumaczenie czegoś drugiej osobie w sposób pogardliwy.
No i dotarło do naszych białogłów takie słowo. Nie dość, że zapisać nie potrafią poprawnie, a jeszcze śmieszniej się robi, gdy trzeba je zdefiniować. I w końcu okazuje się, że nasze światłe obrończynie feminizmu nie widzą różnicy między wyrazem "man" i "men".
Hujek
Weź abonament bez telefonu, a telefon kup z innego źródła.
man - człowiek
men - mężczyzna
Ale nie przejmuj się, bo większości nie robi to w tym przypadku różnicy.
Choć sam termin określa coś co ciężko nazwać (w naszym języku nie ma odpowiednika) kiedy dla przykładu buc na infolinii coś tłumaczy. Co dzień trafiam na przynajmniej kilku pojebów utwierdzonych w tym, że wiedzą lepiej.
(...) bo pewnie regułkę w necie przeczytałeś.
Psss... tak samo jak Ty
Ale, że internet to skarbnica, jestem już ciut mądrzejszy.
Szkoda się o jedno słowo sprzeczać, ale może i coś z tego dobrego wyjdzie. Ten "twór" został użyty pierwszy raz przez Rebecce Solnit w 2008 r. Natomiast pierwsza opublikowana definicja:
"Mansplaining is a portmanteau of the words “man” and “explaining”, and refers to situations where a person explains something to someone else, often in a condescending way, without consideration for or regard to the explainee being more experienced with the subject in the first place."
Początkowo było stwierdzeniem uniwersalnym. Aktualnie działa też "womansplaining", co jak można się domyślić oznacza sytuację odwrotną.
Ciekawe jak będzie brzmiał odpowiednik w języku polskim.
Każdy tak kurwa narzeka na tą Polskę a prawda jest taka że wcale aż tak zle tutaj nie jest, tylko ludzie pizdy są bez ambicji i myslą że jak skończą szkołę to od razu będą właścicielami dużych firm.