@Tompior, kwartał, dwustrefowy normalny 460,00 zł, -||- ulgowy 230,00 zł. Dwoje dorosłych, dwoje szkolniaków, koszt roczny - 5520 zł. [...] Chuj nie robota z tą komunikacją miejską w stolicy, wygodnie jak mieszkasz przy pętli i jeździsz w weekendy/po za godzinami szczytu, w innym wypadku dramat jak sam skurwysyn.
Nawet bilet jednorazowy ma limit czasowy - 75 min. lub dojazd do ostatniego przystanku na trasie.
PS. Za 4,40 zł kupisz niecały litr paliwa. Oszczędnym autem przejedziesz za to 14 km (o ile nie będzie korków). A co z parkingiem w centrum?
Ceny nie są kosmiczne - są racjonalne. Szczególnie jeżeli kupujesz bilet miesięczny lub kwartalny.
Wyliczenia trochę z dupy.
1) Dzieci i młodzież w wieku dogimbazjalnym jeździ za darmoszkę. Pewnie rozszerzą to o licea bo wybiory. BTW, dojazd uczniów z/do innej strefy dotyczy 5% uczniów.
2) W mieście jest dobre pokrycie, nie kumam o co chodzi z tą pętlą. Rozumiem, że gdzieś na Wypiździszewie Górnym koło Wichury może 700tki nie dojeżdżają co kilka minut, ale cóż. Zawsze możesz dojechać blachosmrodem do Park&Ride. No dobra. Jak ktoś mieszka na Derby albo innym Skarbka z Dup, to tam jest tragedia. Ale z autem także. Kiedyś miałem 'przyjemność' pojechać tam i uliczki wąskie, miejsc do parkowania jak w Centrum, zarąbane autami… w godzinach szczytu to jakaś Sodoma i Gomora, jak nie przymierzając wyjazd z parkingu na Mordorze…
3) koszt auta to nie tylko benzyna lub gaz. To pierdzielona skarbonka. A to kółka, a to wymiana płynów ustrojowych, a to znowu jakaś żaróweczka poszła… a u mnie to się teraz jeszcze zbiegło z wymianą tarcz i klocków hamulcowych. A gdybym był poprawniejszy politycznie to jeszcze katalizator muszę zregenerować. I klima w sumie ładnie działa, ale w zeszłym sezonie nabita i powinienem przeczyścić i na nowo nabić. A i ubezpieczenie w czerwcu mi się kończy…
4) Korki i parkowanie. To jest oddzielny temat. Nawet książki nie poczytasz… A w zbiorkomie czy książkę, czy serial na Netflixie sobie ogarniesz… Wysiadasz i jesteś. Co z tego, że podjadę autem jak potem kręcę się 15 minut jak gówno w przeręblu szukając wolnego miejsca do zaparkowania. Za które i tak będę musiał zapłacić… Wziąłeś w swoich wyliczeniach koszty parkowania?
By nie było: miesięcznie robię 3.5-6k km autem. Ale po Warszawie poruszam się głównie rowerem i zbiorkomem.
1) Hola hola przyjacielu. Nie ma czegoś takiego jak za darmoszkę. To, że gimb nie płaci to znaczy, że jego starego bilet ma to wliczone w koszta. Co tym bardziej wkurwia jak nie masz gówniaków, a musisz na nich łożyć. Jak wolisz to odlicz dwójkę dzieci i weź samą dwójkę dorosłych w obliczenia. Dużo się nie zmienią te moje, i tak w chuj zaokrąglane, kalkulacje. Zdarzyło mi się jechać parę razy z jakiegoś wypizdowa skm'ką czy chociaż wracać w poniedziałek rano z najby w piasecznie/konstancinie. Przecież to są autokary na zieloną szkołę.
2) Człoooowieku jakakolwiek dzielnica na zewnątrz "miasta" - Urysnów, Gocław, Wilanów, Ochota, przecież większość autobusów w tych rejonach to są trasy krajoznawcze. Jedno osiedle 5 razy objeżdża dookoła.
Kiedyś miałeś nitki puszczone w 4 kierunkach od pętli, teraz wszystkie w jedną stronę i masz pizganie bączków po dzielnicy.
3) Rozliczałem biodegradowalne wozidupy, więc ceny części do nich brałem pod uwagę. Klocki do starego gulfa? Internet podpowiada 30 zł na oś? Co miesiąc je będziesz wymieniał? Widełki z kilometrami dostałeś nie bez powodu w zależności ile na konserwacje pojazdu chcesz przeznaczyć. A ubezpieczenia to już inna kwestia i tej patologii nie da się w polsce sensownie ugryźć. Ale na to przedsiębiorczy polak znalazł już rozwiązanie np. w Czechach
4) Już nie chce mi się rozpisywać nawet tego punktu ale kurwa od kiedy wszyscy pracują na śródmieściu? Już przestańcie pierdolić o tych parkingach. Jak ktoś jeździ codziennie daną trasą to wie gdzie może miejsca na swój wehikuł szukać, wie gdzie robić skróty, tutaj znowu kłania nam się ursynów/mokotów chociaż inne dzielnice "na obrzeżach" też mają dobrą infrastrukturę do takich manewrów. Wracając - piękniejszej sieci skrótów chyba nigdzie nie uświadczyłem. Ale zgodzę się z jednym, tak jest masa pizd, które 10 lat wracają np. na kabaty i zawsze się wpierdolą na ken zamiast objechać 10 razy szybciej... tak samo jak zawsze się znajdzie banda pizd która przez 10 lat podjeżdża pod same drzwi punktu docelowego, a potem kurwi, że parkingu nie ma. No nie ma, jest 2 minuty piechotą stąd tylko musisz wiedzieć co robisz. Jeżdżę po warszawie przeszło 20 lat autobusami, równolegle z 15 lat rowerem i od dekady samochodem. W trakcie studiów dorabiałem 3 dni w tygodniu na dowozie/pośrednictwie między lokalami i "problemy" z parkowaniem okiełznałem po miesiącu pracy. Jak taki debil sobie poradził to i banda intelektualistów spod radomia sobie poradzi...
By nie było: zawsze możesz przyjanuszować jeszcze bardziej i kupić rodzinie kible. Na pół roku zminimalizujesz koszty jeszcze bardziej.