Pewnie US & A i pewnie Nowy Jork, tam jest takich od groma. To jest nic. Jadąc tam metrem widziałem typa. szczuplutki murzyn - tatuaże wszędzie (to nie zwraca uwagi, tatuaże są ok, sam mam itd), na twarzy także wydziabany, łezki pod ślepiami, krzyżyk na czole i takie tam - ubiór, że tak powiem, "artysty" czyli hipsterowskie okularki, skarpeta z dziurami jako rękawiczka, czadowska czapka z daszkiem, jedna nogawka krótka a druga długa - obowiązkowo rurki i tak dalej bla bla bla - ogólnie z daleka włącza się alarm "przeciwidiotny". Siedzi z książką i nagle zaczyna coś nucić pod nosem. Ok, myślę, ma słuchawki na uszach - to normalne, ale małpka zaraz zaczęła do tej jebanej książki śpiewać a parę minut potem ją intensywnie wąchać i za chwilę gryźć.... Zwątpiłem. To był mój pierwszy dzień w tym mieście...
Przed wylotem byłem najbardziej tolerancyjną osobą na świecie, ale gdy już wróciłem 2 miesiące później - powiem tak - moje poglądy diametralnie się zmieniły