Wysłany:
2019-01-08, 16:32
, ID:
5351386
6
Zgłoś
Nie wiem czy Was to zainteresuje, ale czytam właśnie książkę pt:
Archipelag Gułag, Aleksandra Sołżenicyna.
Była tam wzmianka o tym, iż więźniarki znajdowały się w obozie
dla kobiet odgrodzonym płotem od obozu dla mężczyzn.
Płot był wykonany z drutu kolczastego przybitego do pni wbitych w ziemię. Była taka zasada, że jak kobieta zaszła w ciążę, to była
zwolniona z robót ogólnych. Nie trudno się więc domyślić, co takie kobiety w gułagu robiły by choć na kilka miesięcy oderwać się od
ciężkiej pracy. W momencie gdy schodziły z robót, klękały obok
ogrodzenia z drutu, zdejmowały spodnie, a następnie mężczyźni
w rzędzie robili to samo co te psy na nagraniu.
O czym to świadczy? Że komunizm zezwierzęcił ludzi, czy że kobieta
jest w stanie urodzić dziecko w gułagu tylko po to, by mieć spokój na kilka miesięcy ze swojego 20 letniego wyroku??????