Spokojnie, nie chciałem urazić kolegi z pokolenia płatków śniegu.
Mnie w wieku 4 lat ojciec zabrał ze sobą na rowerowy wyjazd do dziadków, jedyne 50 km od Warszawy, ekspresówką (bo autostrad wtedy nie było). Pogoda chujowa, ale wyjazd zajebisty i też podobne tobie dewoty nawijały jak to mogłem zginąć, spaść, zamarznąć, a przecież siedziałem w koszyku na bagażniku.
Dziękuję ojcu za to, że nie wychował mnie na pizdę, która na widok wszystkiego co nietypowe obsrywa się ze strachu.
Według twojej logiki to najlepiej nie wychodzić z domu bo przecież winda może się urwać, a na schodach ślisko
Więcej odwagi, spodoba ci się