Jestem ciekawych czy każdy kto pisze, że woodstock to zbiorowisko brudasów była kiedykolwiek na nim. Oczywiście, jak na każdej dużej imprezie znajdzie się jakiś przygłup, ale jak ktoś nie umie znaleźć towarzystwa to niech w ogóle nie wychodzi z domu.
Dobra muzyka
super klimat, ludzie bawiący się całymi grupami
panienki
1/10 koncertów jest coś warty, reszta to zapychacze czasu z pierwszej lepszej łapanki, których muzyczny talent został za drzwiami studia z konsolą mikserską. Ostatnio nawet jakieś nastoletnie pop-gwiazdeczki tam występują.
Super klimat trwa jakieś 3-4 minuty, gdy setki tysięcy ludzi śpiewa znany utwór razem z jakimś dobrym zespołem...przez resztę czasu panuje mieszanka klimatów cygańskiego obozu koczowniczego i piątkowej, popołudniowej Biedronki. Pełno ludzi łazi chuj wie gdzie i po co, przepychając się nawzajem, a o podejściu do sceny na tyle blisko, by móc w ogóle zobaczyć artystów możesz pomarzyć. Do tego smród, kieszonkowcy, żebraki, ćpuny, najebani tanim piwskiem zadymiacze, śmieci i gówna leżące po kątach.
Spasione, powykrzywiane, okolczykowane na całym ciele brudasy w glanach. Ewentualnie jakieś przestraszone gimnazjalistki... a wokół nich stado 16-40 letnich prawiczków o aparycji mieszanki downa z kackupą, którzy przyjechali na Woodstock marząc o zaruchaniu jakiejś pijanej lub naćpanej szpary.
I pierdolić teksty o kieszonkowcach i.. o zgrozo śmieciachJednocześnie polecam udział na tym wydarzeniu chociaż raz, bo mimo wszystko jest to jakieś nowe doświadczenie i można później zatkać gębę takim mistrzom logiki od tekstów "nie byłeś to się nie wypowiadaj".
Ten klimat co trwa niby 3-4 minuty, dla mnie trwał cały tydzień, aż do czasu, kiedy wysiadłem pod domem.
A co do brudu, to jak ktoś jest jebanym śmierdzielem to i w domu się nie umyje. Prysznice są czynne całą dobę. Niby kolejki są, ale godzina czekania w kolejce w najbardziej obleganym czasie to raczej nie jest coś nie do zniesienia, zawsze alternatywą są bezpłatne kraniki.