Wysłany:
2013-07-21, 17:42
, ID:
2348659
14
Zgłoś
Może wypowie się ktoś kto był w Legii?
Branie informacji z internetu nie jest miarodajne. Nawet z samej strony LE.
Jakieś dwa lata temu poleciałem do Francji z kolegą, zaciągnąć się do Legii. Czemu?
Bo szare nudne życie, bo chęć przygody, bo do NSR-u starałem się dostać, jedyne co, to buliłem kasę na kolejne zaświadczenia o niekaralności, bo niestety nie było dla mnie miejsca. Jakieś 5 zadań w WKU i to dla samych kierowców.
Poleciałem Wizz airem do Paris Bouvais, potem autokarem do centrum, pokręciłem się z kolegą szukając jakichś informacji (niestety w prefekturze policji po angielsku ni cholery), aż w końcu trafiłem na białego citroena z namalowanym emblematem legii na masce. Nic tylko powiedzieć do podchodzącego legionisty w białym kepi "hello, we want to join to the legion".
Żołnierz zrozumiał tylko "legion", wpakował nas na pakę i do Fort de Nogent.
Tam dają ubranka, zabierają wszystko i się siedzi i czeka. Czasami robi się coś w kuchni, czasami się gdzieś sprząta, czasami siedzi się w foyer nic nie robiąc, oglądając tv. Potem pierwsze badania medyczne i jak jest ok, to do Augbane niedaleko Marsylii. Tam są testy sprawnościowe (luc leger i podciąganie tylko! bez lin, przysiadów, pompek itp), rozmowy z sierżantem czy innym oficerem, gestapo, psychotechnika czy jakieś tam na inteligencje, kolejne badania medyczne itp. Jak się wszystko przejdzie ok, to 1 na 10 osób dostaje się do Section Rouge, czyli dają mundur, butki i takie tam. Potem się znowu czeka. Przez ten czas codziennie assemblée, czyszczenie butów, pilnowanie tych w dresikach, co to przyjechali, czyszczenie korytarzy, sprawdzanie i prezentowanie prycz przed caporal chefem co noc, co środę biegi na 6km, uczenie się code de honneur na placu itp. Potem jak wyczytają, to idzie się po plecak, torbę wojskową, zapasowe ubrania itp, wczesniej do muzeum legii, popatrzeć na eksponaty, bla bla bla, podpisuje się krótką umowę, oraz przyjeżdża jakiś typek od ubezpieczeń czy coś. Trochę po polsku umie, bo miał żonę polkę, potem jakieś pierdoły i autokarem, tgv itd do Castelnaudary. Idzie się albo do czerwonych, albo do zółtych albo niebieskich jeśli dobrze pamiętam.
Tam robią egzamin sprawnościowy, choć jest to raczej sprawdzenie umiejętności: bieganie, pompki, przysiady, wspinanie się po linie, pływanie itp (nie radzę spuszczać się z liny na samej górze, bo skóra wywija się na dłoniach na drugą stronę) itd.
Śpi się mało, je się dobrze (przynajmniej na obiad, bo śniadanie to kawałek bagietki, masło/dżem/nutella i duży kubek kawy lub czekolady.), ale można zasnąć w kolejce. Ponad to jakieś miliard szczepionek o których nie miałem pojęcia itp.
W Paryżu, Augbane można rano na każdej zbiórce zrezygnować i wrócić. W Castelnaudary już nie puszczą, chyba, że po unitarce. Nie wiem co jest dalej, bo zwiałem z jednym Szwedem i wróciłem.
To co mi mówił jeden kapral w kuchni, który służył w 2REP, w Legii można sfiksować z dwóch powodów. Z nudy i wojny.
Dlatego jak ktoś jest napalony tak jak ja byłem, niech pomyśli, czy warto zostawiać rodzinę, sprawy w Polsce. Jak się nie ma nic do stracenia, to śmiało, ale w innych przypadkach, odradzam.