Wysłany:
2014-08-13, 16:33
, ID:
3414754
Zgłoś
Chłopaki, zwykle jesteście spoko ale tutaj muszę przyznać że pierdo*icie jak szczeniactwo z Wiochy/Kwejka. To jest dobry amerykański kawał z dobrego amerykańskiego filmu a Wy chyba nie macie zielonego pojęcia jak funkcjonuje ochrona zdrowia w Polsce a co dopiero za granicą.
W Polsce nikt nie płaci za operację, k-a, ludzie. Jak potrzebuje jej natychmiast to ma ją natychmiast - oczywiście jeżeli jest w stanie ją przeżyć. Jak potrzebuje natychmiast chemii to ją dostaje a później może operacja lub odwrotnie. Pacjenci onkologiczni nie czekają w kolejkach! Nawet to ostatnio usprawnili jak lekarze zrobili o to awanturę w NFZ i MZ.
W USA działa zasada współpłacenia i prywatni ubezpieczyciele zdrowotni (w Breaking Bad fajnie to pokazali że dostajesz tyle ile gwarantuje wykupiony pakiet - jeżeli mało płacisz a jak zachorujesz i chcesz mieć jednak deluxe to bulisz extra - ryzyk-fizyk).
W Polsce odeszliśmy od prlowskiego systemu finansowania typu Siemiaszki i nasza "służba" zdrowia (nienawidzę tego zwrotu) jest już trochę bardziej ochroną zdrowia. Stare dziady-komuchy i tak wbijają z przyzwyczajenia z mordą "im się należy" ale to inna bajka. Mieliśmy przez chwilę system Bismarcka - na wzór niemiecki Kasy Chorych, rozkręcał się powoli, bywało ciężko a jak zaczął działać to go prawicowi socjaliści roz*ebali. Chodziło o to że jedne Kasy funkcjonowały lepiej inne gorzej. W jednym województwie były astronomiczne kolejki a np. Śląsk nie miał co robić z kasą to rozdał wszystkim ludziom karty czipowe. Utworzył się wolny rynek. Za bardzo było widać nieudolność partyjniaków na wysokich stanowiskach. Kto wie może zaczęłyby powstawiać też prywatne Kasy Chorych do których można by się przepisać? Więc zrobili NFZ. Kaczyńskiemu się nie podobało jak prywatny biznes się zbliża do ochrony zdrowia. Poza tym jak się wszędzie je*ie to nie wiadomo kto jest winny, no nie?
Parafrazując mamy socjal, lekko zmodyfikowany i wg ekspertów taka mieszanka systemów jest teoretycznie najlepiej funkcjonującą. Tylko że u nas lekarz za każde pół godziny z pacjentem drugie tyle wpisuje do kompa i papierów żeby biurwy (rym nieprzypadkowy) miały łatwiej bo cała administracja "sie robi" w gabinecie.
A to i tak wszystko psu na budę bo społeczeństwo polskie leczy się na Izbie Przyjęć. Idzie taki ulicą i jeb! O Boże mam raka! Zawał! Trzydzieści lat fajki, nadciśnienie, cukrzyca, cholesterol 300 i łazi taki aż padnie i ma do wszystkich pretensję że umiera. Byli tacy co przyszli do lekarza dopiero jak zwisający między nogami nowotwór do kolan jednak utrudniał im chodzenie...