Jak ludziom w 1997 r. woda zabierała wszystko, to każdy czekał na śmigłowiec albo PTS-a (taka "amfibia") albo na jakąkolwiek inną pomoc od wojska. Saperzy (i nie tylko) ewakuowali ludzi łodziami i pontonami. Bliżej naszych czasów: patrol saperski musi zaiwaniać do każdej wykopanej albo złożonej przez człowieka skorupy przypominającej bombę, i żadnego "cywila" nie interesuje fakt, co się z tym żelastwem dalej dzieje.
Wszystko dobrze, jak jest cisza i spokój. Tak naprawdę wojsko nie jest od napierdalania się (i opierdalania) po obcych landach, tylko od tego, żeby pomagać tym ludziom w kraju, którzy płacą swoje podatki na ich pensje.
Czuję, co będzie więc stawiam szklankę szczyn hejterom tej formacji i gościom, którzy w wojsku nie byli (a mogli), bo woleli zrobić z siebie inwalidę umysłowego (bo będzie ciężko). Tam niejeden gówniarz po raz pierwszy uprał swoje skarpety i gacie, a wyszedł do cywila jako życiowy facet i wiedział, co jest ważne.
Spot po angielsku lekko nie na miejscu, ale może target jest na wyspach?