Koniec z omijaniem płatnych dróg. Od lipca więcej kilometrów z e-mytem
Rząd nie chce, żeby ciężarówki omijały drogami krajowymi płatne odcinki autostrad i ekspresówek. Dlatego długie odcinki krajówek od 9 lipca także będą płatne. Odpowiednie rozporządzenie czeka na podpis premier Beaty Szydło.
...
Tym razem do płatnej sieci będzie dołączonych 359 km dróg. Projekt odpowiedniego rozporządzenia przeszedł już ścieżkę legislacyjną i czeka na podpis premier Beaty Szydło. Płacić trzeba będzie na odcinkach dróg ekspresowych S8 i S19. Ale te odcinki będą krótkie: odpowiednio 16 km S8 i 8 km S19.
Do systemu wejdą też fragmenty dróg krajowych nr 24, 50 i 92. Nie mają tak wysokich parametrów jak ekspresówki, ale rząd obejmując je e-mytem ma inny cel. Z pomiarów ruchu, przeprowadzonych w 2015 r. wynika, że to drogi bezpłatne, na których zaobserwowano największe obciążenie ruchem samochodów ciężarowych. Mówiąc prościej: kierowcy korzystali z nich, by ominąć płatne odcinki dróg.
Koncesje radiowe wzrosną aż dziesięciokrotnie, a stawki na multipleksie cyfrowym ponad 40-krotnie. Taką decyzję podjął wczoraj Sejm. Za ustawą głosowało 296 posłów z PO, PSL, SLD i Ruchu Palikota. Przeciw było 152 posłów z PiS i Solidarnej Polski oraz jeden poseł niezrzeszony.
Jeżeli ustawę przyjmie Senat i zostanie podpisana przez prezydenta, horrendalne podwyżki uderzą najbardziej w Radio Maryja i Telewizję Trwam. Zabieg wygląda na celowy tym bardziej, że Sejm odrzucił głosami koalicji i lewicy wniosek PiS, aby utrzymać stawki opłat koncesyjnych na dotychczasowym poziomie, a do dyskusji nad podwyżkami powrócić w późniejszym czasie.
Zdaniem prof. Krystyny Pawłowicz z PiS, nowelizacja wprowadzająca drakońskie podwyżki opłat za częstotliwości, została "przyjęta bez większej dyskusji, prawem kaduka".
Jak podkreśla poseł Barbara Bubula, już na posiedzeniu sejmowej Komisji Infrastruktury głosowano przeciw wszystkim propozycjom PiS, które miały utrzymać dotychczasowe stawki opłat.
Jak przypomina "ND", ustawa została przyjęta z poprawkami, które wczoraj rano zaproponowała Komisja Infrastruktury. Najpierw forsował podwyżkę, która ustalała maksymalną opłatę za częstotliwości dla nadawców radiowych na poziomie 300 mln zł rocznie. Platforma zgłosiła na posiedzeniu komisji poprawkę, obniżając najwyższą stawkę do 19 mln zł dla każdej ogólnopolskiej stacji radiowej nadającej swój sygnał na UKF. Mimo to, kwota i tak jest niebotyczna, gdyż w chwili obecnej nadawcy płacą najwyżej nieco ponad 2 mln złotych.
Jeszcze drastyczniejsze są podwyżki opłat rocznych za częstotliwości dla telewizji nadających na cyfrowych multipleksach. Obecnie wynoszą one 240 tys. zł rocznie. Rząd zaproponował najpierw podwyżkę do kwoty 99 mln zł. Ostatecznie Platforma przegłosowała poprawkę zmniejszającą opłatę do ponad 10 mln złotych. Zmniejszona rzekomo kwota to 41 razy więcej niż teraz.
Platforma zapewniła sobie przy tym margines sterowalności opłatami. Zgodnie z projektem to rząd będzie decydował w rozporządzeniu, jakie opłaty koncesyjne w ramach ustalonych widełek będzie ponosił dany nadawca. Otwiera to drogę do dowolnego ustalania opłat.
Rozwiązania te rodzą poważne i uzasadnione obawy o nadanie rządowi prawa do karania niezależnych mediów. Wystarczy nałożenie odpowiednio wysokiej opłaty, by doprowadzić nadawcę do bankructwa. W pierwszej kolejności zagrożenie to dotyczyć będzie prawdopodobnie Telewizji Trwam i Radia Maryja.