Metale to brudasi, wiem coś o tym. Są zarazą tej planety, ćpają, jedzą koty, piją i dupcą się po krzakach z osobnikami tej samej płci - w końcu płeć przeciwna ucieka przed nimi.
Podam prawdziwą historie z życia.
Andrzej (mój kolega) był wesołym chłopcem kochającym Boga, przestrzegającym dziesięciu przykazań Bożych, szanował matke swoją i ojca swojego. Był jedyną osoba na osiedlu która nie była obgadywana przez starsze panie w moherowych beretach.
Przez całą podstawówkę i gimnazjum Andrzej miał w każdym roku świadectwo z czerwonym paskiem, nauczyciele na lekcjach pytali go nawet o to czy dobrze uczą -tak było nie żartuje.
Niestety dostaliśmy się do nowego liceum i tam Andrzej wszedł w straszliwe środowisko metali (jebanych brudasów). Zaczęło się czczenie szatana, odwrócenie od Słowa Bożego, nieszanowanie rodziców, ta zła energia zabierała go nam każdego dnia. W pewnym momencie zaczął wyznawać to chore darcie mordy, czcił tych satanistów słuchał hardcorowego metalu, jakiegoś Sabatonu i Linkim Parku.
Wieczorami chodził na cmentarze, jadł koty, masturbował się przy nagrobkach, oddawał swoje życie (nasienie) do zniczy. Ogólnie widać, że chłopak zniszczył swoje życie, na własne życzenie. Ale nie to było najgorsze, najgorsze miało nadejść, NARKOTYKI!
Tak Andrzej sięgnął po narkotyki, zaczynał od redbulla, popijanego za garażami w szkole, wiadomka - żeby się niepokapowani nauczyciele to zagryzał go obwarzankiem.
Ale przecież wiadomka: zażywasz - przegrywasz. Ten kto wpadnie w sidła narkomani już z nich nie wychodzi. Andrzejek sięgnął po dragsy z górnej półki, tuszipek (taki syrop na kaszel który w dużych ilościach powoduje halucynacje i wypadanie odbytu), z tym wypadaniem odbytu to wydaje mi się, że Andrzej dupczy się
ze swoimi koleżkami - brudasami.
Po roku takiego życia na krawędzi, Andrzej zaczął jeździć do energy i zażywał piguły gwałtu, złapał rzeżączkę i inne choroby weneryczne.
Przyszło lato, które Andrzej spędził na dworcu i cmentarzu z kolegami brudasami-ćpunami a potem... A potem sięgnął po twarde narkotyki, zaczął wstrzykiwać sobie marihuanę. Ręce miał pokłute niemiłosiernie, czasami nawet zapomniał o wyjmowaniu igły, potrafił wstrzyknąć sobie całą szklankę marihuany (w jeden dzień!), do tego doszło ćpanie konopi. Aby wpuścić w swoje ciało więcej marihuany, ponieważ żyły już nie potrafiły jej przyjąć zaczęli faszerować marihuaną koty i jej jedli. Niestety w ten sposób Andrzej zaraził się od kota aidsem.
Po roku takiego życia wiadomo, chłopak niegdyś wesoły i uśmiechnięty stał się wrakiem człowieka. Nerki wyparowały, albo nastąpił ich zanik (zapytajcie lekarza) albo wyciął żeby mieć kase na ćpanie. Od wpuszczania thc do żył wypaliło mu aorte, przez piguły gwałtu odpadł mu penis. Koledzy metale-ćpuni tak rozdmuchali mu odbyt, że mógł tam chować towar zapakowany w słoiki.
Śpiąc na cmentarzu złapał robaki które zjadły mu mózg, swoją mame zakopał na cmentarzu, ojca rozpuścił w w wannie w kwasie z baterii (AAA) i wypił.
Stał się bezmyślnym zombi, marionetką w rękach innych ludzi.
Drodzy użytkownicy sadistic.pl to nie jest kolejna ckliwa urban legend, to jest życie którego scenariusz napisały narkotyki.
Na potwierdzenie tego, że to prawda załączam zdjęcia Andrzejka przed i po narkotykowym melanżu.
współczuje tobie i wszystkim innym którzy uważają metalowców za brudasów. Ale my się tym zajmiemy. Namówimy szatana podczas czarnej mszy gdzie zjadamy koty, niszczymy nagrobki, rzucamy się odchodami, żeby w odpowiedni sposób się wami zajął. \m/juz miałem dać piwo ale, jednak nie lubie szkuciatych brudasów.