W pewnej wsi
Mercury001
• 2014-12-16, 16:56
268
W pewnej wsi na Pojezierzu Łęczyńsko-Włodawskim mieszkało małżeństwo z dziewięciorgiem dzieci. Ciężko było, ale wykorzystywali dość atrakcyjne położenie swojej miejscowości i od 12 lat prowadzili gospodarstwo agroturystyczne. Co sezon przyjeżdżali grzybiarze, wędkarze, fani żeglowania i dzięki temu małżonkowie jakoś wiązali koniec z końcem. I tak pchaliby do końca życia ten wózek, gdyby mąż nie przeczytał w lokalnym dodatku GW, że Wojewoda Lubelski wydał rozporządzenie, że wszystkie małżeństwa w województwie posiadające dziesięcioro dzieci otrzymają jednorazową zapomogę w wysokości 300 000 złotych i stałą comiesięczną rentę po 1500 zł na każdego potomka do czasu ukończenia przez najmłodszego 24 lat. Żyć nie umierać. Na dole artykułu dopisane jednak było małym druczkiem, że „promocja ważna jest tylko do końca marca”. Odpadł więc natychmiastowy zamiar naturalnego uzupełnienia liczby bachorów. Co robić ? Tutaj żona przypomniała sobie, że przed ośmioma laty o mały włos nie doszło do rozwodu bo jej mąż dmuchnął jakąś panienkę z Krasnegostawu i ta przez pół roku przyjeżdżała i robiła im awantury domagając się przyjęcia przez nich opieki prawnej nad bękartem. Ustąpiła dopiero po przedstawieniu zaświadczenia od znajomego lekarza z Ostrowa Lubelskiego, że chłopina jest od dziecka bezpłodny.
- Wyruszaj Kazik natychmiast do tej swojej kurewki, przyznaj się do ojcostwa i bez dziecka mi się w domu nie pokazuj! – rzekła groźnie i aby nie było niedomówień dorzuciła – Rozumiesz gnoju ?
Kazik pojechał. Co przeżył w ciągu dwóch tygodni od momentu wejścia do PKS-u tego żadne księgi ani scenariusze filmowe nie opiszą. Dość, że 15 dnia stanął w plugawym ubraniu, rozczochrany i zarośnięty na progu swojego domu trzymając silnie za rękę wyrywającego się ośmiolatka.
- Zośka – wrzasnął w głąb pustej o dziwo kuchni – Mam……. Co tu się dzieje ? Gdzie dzieciaki ?
- Broniłam, Kaziu, broniłam – histerycznie zaskrzeczała żona – Ale te skurwysyny letnicy jakby się wszystkie zmówiły. Przyjechali jednego dnia i każdy zabrał swojego.
- Wyruszaj Kazik natychmiast do tej swojej kurewki, przyznaj się do ojcostwa i bez dziecka mi się w domu nie pokazuj! – rzekła groźnie i aby nie było niedomówień dorzuciła – Rozumiesz gnoju ?
Kazik pojechał. Co przeżył w ciągu dwóch tygodni od momentu wejścia do PKS-u tego żadne księgi ani scenariusze filmowe nie opiszą. Dość, że 15 dnia stanął w plugawym ubraniu, rozczochrany i zarośnięty na progu swojego domu trzymając silnie za rękę wyrywającego się ośmiolatka.
- Zośka – wrzasnął w głąb pustej o dziwo kuchni – Mam……. Co tu się dzieje ? Gdzie dzieciaki ?
- Broniłam, Kaziu, broniłam – histerycznie zaskrzeczała żona – Ale te skurwysyny letnicy jakby się wszystkie zmówiły. Przyjechali jednego dnia i każdy zabrał swojego.
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis