Kazia Pułaska był mężczyzną!
Wiadomo że polskie centrum propagandy zareagować na takie rewelacje musi i wieczorem trafiłem na dość solidny artykuł dokładnie wyjaśniający w jaki sposób badano, kto płacił za badania, co badano itd. Generalnie polecam lekturę każdemu z uczuleniem na genderowe zaklinanie rzeczywistości.
Badania, wedle których bohater konfederacji barskiej i rewolucji amerykańskiej był biologiczną kobietą, nie wyglądają na solidne i poważne. A wyjaśnienia naukowców budzą podejrzenia, że chodzi nie o ustalenie faktów, ale o ideologię.
Najłatwiej byłoby stwierdzić, że Juliusz Machulski został przed paroma dniami największym polskim reżyserem wszechczasów. Przez polski internet przelały się tysiące wpisów „Kopernik też była kobietą”. Co wywołało taki masowy atak wspomnień filmu „Seksmisja”?
Uczyniły to wyniki badań antropologów z Georgia Southern University w malowniczo położonym porcie Savannah. To miasto – pierwsza stolica kolonii Georgia – szczególnie zapisane w historii USA, amerykańskiej rewolucji i wojny secesyjnej. To tu, w 1779 roku podczas oblężenia miasta zajętego przez Anglików przez wojska amerykańskie i francuskie zginął od wielokrotnych ran Kazimierz Pułaski, bohater dwóch narodów.
„Miednica” w wyszukiwarce
Wedle wersji obowiązującej aż do 1852 r. generał Pułaski został zoperowany na polu bitwy, a następnie przeniesiony do francuskiego szpitala. Wobec wdania się gangreny przetransportowano go dalej na pobliską plantację Greenwich nad rzeką Willmington, skąd na statku wypłynął na Ocean Atlantycki w kierunku Charleston w celu dalszego leczenia. Niestety, Pułaski zmarł na statku 11 października 1779 r., a zwłoki pochowano, wrzucając je do oceanu. Po przybyciu statku do Charleston, 21 października odbyła się symboliczna ceremonia pogrzebowa.
Ale jest też inna wersja wydarzeń. Generał Pułaski miał umrzeć, zanim statek wyruszył w portu. Pochowano go w Greenwich. W 1852 r. dokonano ekshumacji zwłok i w nowej metalowej trumnie z napisem „Brigadier General Casimir Pulaski” złożono w Savannah, przed cokołem budowanego tam pomnika generała. Nikt jednak nie zbadał zwłok.
Badania podjął dopiero latach 70. XX w. amerykański dziennikarz polskiego pochodzenia Edward Pinkowski, później kontynuował je jego syn Jack. Obaj Pinkowscy byli zwolennikami wersji mówiącej o śmierci i pogrzebie Kazimierza Pułaskiego na lądzie. W 1996 r. podczas remontu pomnika generała zawiązał się Komitet ds. Identyfikacji Szczątków Pułaskiego. Prace antropologiczne i genetyczne trwały 9 lat i zakończyły się uroczystym pogrzebem w 2005 r.
W pachnącym migdałowcami i wiatrem od morza Savannah, gdzie w okolicy piętrzy się Fort Pulaski i stoi monument skrywający u swej podstawy uroczyście pochowane szczątki bohatera, obecnie lokalny uniwersytet poświęca ponownie uwagę poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, czego o Kazimierzu Pułaskim możemy się dowiedzieć z jego doczesnych szczątków – zwłaszcza, gdyby udało nam się bezsprzecznie najpierw stwierdzić, że to są w istocie jego szczątki.
Zanim zatem zaczniemy się ekscytować „informacyjnym” cyklonem wywołanym przez jeden tekst z brytyjskiego „Daily Mail” czy też o dzień wcześniejszym tekstem z „Chicago Tribune” przyjrzyjmy się faktom. Inaczej z całego tego wydarzenia medialnego, gdy szum i pył opadną za chwilę, zostanie nam stwierdzone przez liczniki Google drastyczne zwiększenie użycia w polskim internecie słowa „miednica” we wszystkich przypadkach, co łaskaw był dowcipnie ująć w mediach społecznościowych Wojciech Stanisławski.
O jaką miednicę zatem chodzi i czy w ogóle powinno o nią chodzić?
Kryptoreklama serialu
Znane dotąd fakty są następujące:
Publikacja naukowa, która ma stwierdzać, że Kazimierz Pułaski niekoniecznie był biologicznym mężczyzną na razie nie istnieje. Praca przygotowana na podstawie wyników grupy antropologów z Georgii pod kierunkiem dr Virginii Hutton Estabrook została wysłana do druku w „Journal of Forensic Anthropology” i nie wiadomo, co z niej zostawią recenzenci. Czy w ogóle będzie wydrukowana i kiedy. Tekst pracy nie jest dostępny na żadnym serwerze pre-printowym, czyli takim, gdzie naukowcy umieszczają, jeszcze przed drukiem, szczególnie ważne dla środowiska naukowego publikacje.
Cały medialny jazz jest w zasadzie kryptoreklamą odcinka poświęconego Pułaskiemu w serialu produkowanym przez Smithsonian Channel zatytułowanym „America's Hidden Stories”, czyli „Ukryte Historie Ameryki”. Tam podobno ma się pojawić seria dowodów na twierdzenie, które zbulwersowało lud nad Wisłą, że „Pułaski była kobietą”. To Smithsonian Channel – i nie jest to żadna ukryta historia – zapłacił za kosztowne badania DNA, które, jak twierdzą w wypowiedziach prasowych naukowcy, wykonano.
Jak poinformowała Tygodnik TVP dr Estabrook, badanie genetyczne zostało wykonane w Lakehead University Paleo-DNA Laboratory przez Stephena Fratpietro, naukowca doświadczonego w pracy ze starym i zdegradowanym materiałem kostnym. Udało się tam wyizolować DNA z domniemanych szczątków Pułaskiego z Savannah oraz ze szczątków jego zmarłej przed laty krewnej p. Witkowskiej (do czego jeszcze wrócimy). Wynik analizy porównawczej mitochondrialnego DNA wskazuje, że uzyskana sekwencja jest rzadka, a prawdopodobieństwo, że analizowane szczątki należą do osób spokrewnionych wynosi 99,98%. Do sposobu uzyskania tego wyniku jednak za chwilę wrócimy.
Zęby nieboszczki
Wiemy nieco o badaniach, które przeprowadzono w roku 1998, czyli lat temu 20. Jedyną dostępną wtedy techniką było badanie mitochondrialnego DNA, cząsteczki służącej dziś (gdy technologia analizy DNA w celach genealogicznych jest o 20 lat nowocześniejsza) raczej do wykluczenia pokrewieństwa niż jej potwierdzania. Ta cząsteczka jest bowiem bardzo niewielka, niezdolna mocno różnicować ludzi, a jednocześnie dziedziczy się ją głównie po matce, która wedle rzymskiej zasady – jest zawsze pewna – co w wypadku badań identyfikacyjnych nie jest bez znaczenia.
Badania z 1998 r. przeprowadzono na DNA ze szczątków dwóch osób i z materiału pobranego od jednej osoby żyjącej. Były to domniemane szczątki Kazimierza Pułaskiego oraz szczątki Teresy z Brochockich Witkowskiej, pochowanej w 1861 r. na cmentarzu katolickim w miejscowości Promna w ziemi czerskiej (południowe Mazowsze). Stąd pobrano do dalszych testów zęby nieboszczki.
Teresa była córką Antoniego Brochockiego i Józefy Walewskiej, zaś Józefa pochodziła z drugiego małżeństwa szambelana Atanazego Walewskiego i Joanny Pułaskiej – rodzonej siostry generała Kazimierza. Na marginesie można dodać, że trzecią żoną Atanazego była Maria Łączyńska, która przeszła do historii jako „pani Walewska”, kochanka cesarza Napoleona.
Trzecim obiektem badań były próbki śliny pobrane od mieszkającej w Krakowie działaczki katolickiej, która – podobnie jak Teresa z Brochockich – jest potomkinią jednej z sióstr generała Pułaskiego.
Całą trójkę łączył zaś fakt, iż są to potomkowie w linii prostej żeńskiej mazowieckiej szlachcianki Marianny Świnka-Zielińskiej, która 1 sierpnia 1736 r. w Warszawie, w kościele Św. Krzyża, wyszła za Józefa Pułaskiego (rodzice generała). Stąd dla trzech próbek mitochondrialny DNA powinien być zgodny.
O badaniach sprzed 20 lat wiadomo tyle, że wówczas zęby Witkowskiej nie pasowały genetycznie do zwłok pochowanych pod pomnikiem w Savannah. Z artykułu Wiktora Młynarza „To nie żart, tylko badania amerykańskich naukowców” na portalu stefczyk.info na podstawie przedpremierowego pokazu filmu ze Smithsonian Channel dowiadujemy się, iż: „Pierwszym zadaniem, jakie postawił sobie zespół naukowców, było potwierdzenie tego, czy kości faktycznie należą do Pułaskiego. Postanowiono porównać próbkę DNA z kości z próbką DNA prasiostrzenicy generała. Badanie przeprowadzone przez jeden z kanadyjskich instytutów wykazało, że nie są spokrewnieni. Wykazało jednak także, że oboje pochodzą z Azji. Wiedząc, że to nieprawda, naukowcy doszli do wniosku, że próbki DNA musiały zostać przypadkowo zanieczyszczone. Powtórzono więc badanie, wykorzystując inne [próbki] i tym razem udało się uzyskać potwierdzenie pokrewieństwa”.
Zabijcie mnie, to nie on!
Jeśli te informacje znajdą potwierdzenie, to nasuwają się dwa pytania. Dlaczego pochodzenie z Azji miałoby być nieprawdziwe? Wszak badanie dotyczy mtDNA, czyli prostej linii żeńskiej, i w dodatku materiału genetycznego niepodlegającemu częstym mutacjom. O Mariannie Zielińskiej – matce generała wiemy tyle, że była córką Anny Radzimińskiej, wnuczką Teresy Rudzińskiej, prawnuczką Marianny Grabianki, praprawnuczką Anny Glinieckiej, prapraprawnuczką Małgorzaty Klembowskiej... Pozostajemy więc w kręgu szlachty mazowieckiej, dochodzimy do połowy XVI w. – i dalej nie wiadomo, kogo i gdzie szukać. Wedle genealogicznej bazy Marka Minakowskiego dla współcześnie żyjących Polek ze środowiska okołoszlacheckiego można w nielicznych przypadkach maksymalnie wykazać 20 pokoleń wstecz w prostej linii żeńskiej. Przy czym owe dalekie antenatki okazują się być bliżej nierozpoznanymi żonami kniaziów rusko-litewskich, a zatem mogą być to kobiety z elit mołdawskich, bułgarskich czy tatarskich.
I pytanie drugie: gdzie jest próbka śliny żyjącej krewnej z Krakowa? Dlaczego w obecnych badaniach nie została uwzględniona?
Antropolodzy i biegli sądowi już w roku 1996, gdy po raz pierwszy dokonano ekshumacji owych szczątków w celach naukowych, skupili się na analizie dostępnego szkieletu i tej nieszczęsnej miednicy. Jak opisuje artykuł „Daily Mail”, już wtedy antropolog sądowy miał stwierdzić: „Zabijcie mnie, to nie on. To są szczątki kobiety”. Istotnie, kościec kobiet i mężczyzn jest odmienny co do masywności i cech anatomicznych niektórych kości, zwłaszcza szczęki i miednicy. Ich bowiem rozrost jest uwarunkowany hormonalnie i należy do drugo- i trzeciorzędowych cech płciowych.
Dziś badacze z Georgii dodają – tyle wiemy z ich niezmiernie oszczędnych cytowanych w mediach wypowiedzi – że owa miednica i kręgi wskazują, iż właściciel owego szkieletu był wzrostu zbliżonego do znanego z opisów generała, za życia sporo jeździł konno (cóż, kobiety wtedy sporo jeździły konno) oraz miał ranę postrzałową, którą Pułaski miał mieć. Tylko że na wojnie nie trudno o rany, a w Savannah nie trudno było o wojny. To ciągle za mało do identyfikacji.
Autorka badań w odpowiedzi na nasze pytanie sama przyznała, że „Chociaż te cechy szkieletu były niewątpliwie kobiece oraz nosiły znamiona zgodne z opisami Pułaskiego, bez potwierdzenia genetycznego, żadna z tych cech nie była na tyle unikalna, aby jednoznacznie potwierdzić tę identyfikację. Pierwotny Komitet Identyfikacji Pułaskiego zakończył swój raport w 2006 r. stwierdzeniem, że ta kwestia jest nadal nierozwiązana, chociaż podjęli wszelkie możliwe kroki w tym zakresie. Aspekty tego raportu pojawiły się w różnych źródłach na temat Pułaskiego napisanych po 2005 r. jedynie jako interesujące hipotezy, natomiast utrwaliły dominujący w historii pogląd o pogrzebaniu Pułaskiego na morzu.”
Stronił od pijaństwa i kobiet
Artykuły w „Chicago Tribune” autorstwa Nara Shoenberg i „Daily Mail” napisany przez Emily Crane – jedyne dotąd powszechnie dostępne źródła w tej sprawie – nie są ze sobą zgodne w opisaniu, „z jakim skandalem mamy do czynienia” (być może z żadnym). Pierwsza z gazet bowiem twierdzi, że Pułaski był „interseksualny, dawniej zwany hermafrodytą” bez żadnego dalszego wgłębienia się w temat. Druga zaś dowodzi, że był on kobietą i dodaje (źródłem tego przekonania ma być fabularyzowany dokument nakręcony i promowany właśnie przez Smithsonian Chanel), iż cierpiał on na wrodzony przerost nadnerczy.
Zatrzymajmy się na chwilę, by zrozumieć, czym jest wrodzony przerost nadnerczy. Otóż jest jedną z uwarunkowanych genetycznie (wynika z mutacji w konkretnym genie), a więc wrodzonych patologii rozwojowych człowieka. To choroba, którą się leczy. Nie dlatego, że cierpiąca na nią osoba ma problemy z identyfikacja płciową, tylko dlatego, że ma poważne problemy z gospodarka jonową. A jak się jest workiem złożonym w 70 proc. z wody z „solami mineralnymi”, to gospodarka jonowa jest podstawą przeżycia.
Na schorzenie to zapadają zarówno osobniki o kariotypie determinującym płeć męską (44+XY), jak i żeńską (44+XX), ale ma ona u nich inny przebieg. Jeśli założymy, że rację ma „Daily Mail”, to szczątki z Savannah mają kariotyp 44+XX i mutację warunkującą schorzenie. Osoby chore będą miały poważne problemy z hormonami. Nawet dzisiaj, gdy dostępne jest leczenie – to po prostu widać.
Nie tylko dlatego, że dziewczynki urodzone z tym syndromem mogą mieć genitalia przypominające bardziej penisa niż łechtaczkę, czyli dochodzi u nich do androgenizacji. Nadmierne wydzielanie androgenów nadnerczowych połączone z niedoborem kortyzolu skutkuje wieloma innymi bardzo poważnymi chorobowymi objawami, których w XVII wieku nie umiano leczyć. Życiorys Pułaskiego nigdzie nie wskazuje, aby on kiedykolwiek na nie cierpiał.
Pułaski przeszedł do historii jako bohater o cechach awanturnika i brawurowego kawalerzysty. Ksiądz Jędrzej Kitowicz (1728-1804), uczestnik konfederacji barskiej znał osobiście generała. Tak go opisał w „Pamiętnikach”: „Był wielce wstrzemięźliwy tak od pijaństwa, jak od kobiet. Zabawy jako najmilsze były w czasie od nieprzyjaciela wolnym, ćwiczenie się w strzelaniu z ręcznej broni, passować się z kim tęgim, na koniu różnych sztuk dokazywać, a w karty grać po całych nocach. Był statury niskiej, chuderlawy, szczupły w sobie, mowy prędkiej i chodu takiegoż. W potyczkach zapominał o wszystkiem i sam się najpierwiej w największe niebezpieczeństwo narażał”.
Jedna z możliwych diagnoz
Pułaski był czwartym znanym dzieckiem Józefa, starosty wareckiego i Marianny z Zielińskich. Urodził się w Warszawie, niecałe 8 lat po ślubie swych rodziców. Wiadomo, że przed nim przyszły na świat siostry Anna (1740), Joanna, przyszła Walewska (1742) i brat Franciszek (1743). Z ksiąg metrykalnych parafii Św. Krzyża w Warszawie wynika, iż z powodu swej słabości po narodzeniu został ochrzczony w domu „z wody” 6.03.1745 r., a ceremonialne, ze chrzestnymi w kościele dopiero po 8 dniach.
Chrzestnymi i asystentami przy chrzcie były osoby z ówczesnych pierwszych stron gazet: Stanisław Poniatowski, wojewoda mazowiecki (ojciec przyszłego króla, tego samego, którego porwanie miał zorganizować Puławski!), Maria Zofia z Sieniawskich, księżna Czartoryska, wojewodzina ruska, Kazimierz Rudziński, kasztelan czerski oraz Eleonora z Waldsteinów księżna Czartoryska, podkanclerzyna litewska.
W obiegu naukowym krążą informacje o jeszcze dwóch innych metrykach chrztu z lat 1746 i 1747, te jednak są tylko kolejnymi odpisami zdarzeń z 1745 roku.
To. co najważniejsze: dla nikogo wówczas nie było wątpliwości, iż na świat przyszło dziecko płci męskiej.
Oczywiście, jak w każdym schorzeniu i tu istnieją, niezmiernie rzadko – formy bezobjawowe. No, ale czytajmy ze zrozumieniem: bezobjawowy to znaczy bez żadnych objawów, czyli także bez androgenizacji kobiety. Ponadto, skoro już mamy to DNA wielkim kosztem wydobyte i zanalizowane metodami genealogii genetycznej, jaki problem wziąć i zrobić dosłownie kilka niemal bezkosztowych analiz wykrywających owe mutacje warunkujące wrodzony przerost nadnerczy? I nie będzie wątpliwości i nie trzeba będzie oglądać żadnych kości (choć oczywiście oglądać je warto, bo problemy z mineralizacją wynikłe z domniemanego schorzenia powinno się dać na nich odnotować).
Ponadto dr. Estabrook odpowiadając na nasze pytania, przyznała, że „wraz z dwiema współpracowniczkami [Megan Moore, specjalistką od biologii szkieletu, paleopatologii, morfologii funkcjonalnej, biometryki, bioarcheologii i praw człowieka i doktorantką Estabrook, Melissą Powell – przyp. red.] we trzy składały w całość dokumentację zachowaną z poprzednich badań po nieżyjącej już wtedy Karen Burns, antropolog sądowej pracującej dla poprzedniej komisji identyfikacyjnej. Przeczesywały też bieżącą literaturę medyczną dotyczącą rozmaitych zespołów powodujących zaburzenia płci w poszukiwaniu informacji dotyczących ich wpływu na szkielet.”
Czyli w prostych żołnierskich słowach: nie było w tym zespole badawczym ani genetyka czy endokrynologa, ani historyka medycyny. Co jednak dziwi mniej, gdy dr Estabrook wyjaśniła nam, że: „warunki umowy, z klauzulą poufności, zawarte ze Smithsonian Channel ograniczały interakcje naszego maleńkiego zespołu badawczego z innymi naukowcami w tej sprawie”.
Ponadto, jak informuje dr Estabrook, zaproponowana w pracy „diagnoza” Pułaskiego jako człowieka cierpiącego na wrodzony rozrost nadnerczy „jest jedynie jedną z możliwych, które mogłyby wyjaśnić zespół zaobserwowanych przez badaczy cech. Obecnie nie wiadomo dokładnie, z którą z diagnoz mielibyśmy tu do czynienia”. Dr Eastbrook nie posiada też żadnych danych, które wskazywałyby na ten właśnie zespół chorobowy.
Wygląda jak szkielet kobiety
Sama dr Virginia Hutton Estabrook jest antropologiem specjalizującym się w analizie szczątków ludzkich, specjalistką, jak wynika z jej uprzednich 6 publikacji, od bioarcheologii czy paleopatologii oraz zmian w szczątkach ludzkich wynikłych z traum związanych z walką. Pułaski jest jej „najmłodszym” obiektem badawczym. Poprzednie jej badania oscylowały głównie wokół zagadnień sprzed dobrych 3 tys. lat co najmniej.
Nie ma wśród jej publikacji żadnej, gdzie analizowane są zagadnienia patomorfologii wynikłej ze schorzeń endokrynologicznych czy dysfunkcji związanych z chromosomami płciowymi. W żadnej też nie pojawia się identyfikowanie zwłok za pomocą metod genealogii genetycznej ani w ogóle żadne wykorzystanie genetyki molekularnej. Nic w tym złego, aczkolwiek dla sprawy niewiele też dobrego.
Która z biegaczek okaże się „mężczyzną”? Wchodzą w życie nowe zasady stwierdzania „kobiecości” w sporcie
Płeć – choć ideologia gender podważa jej biologiczne istnienie – w jednym obszarze trzyma się mocno: w sporcie.
zobacz więcej
Tak zwanej szerokiej publiczności nie pozostaje nic innego, niż czekać na film na Smithsonian Chanel za kilka dni. Nam – czekać na publikację sygnowaną przez Virginię Hutton Estabrook. Zwłaszcza na analizę patomorfologiczną i genetyczną opisaną, miejmy nadzieję, szczegółowo w artykule naukowym.
Czy „Pułaski była kobietą”? Niewykluczone. Jednak, jak wskazałam powyżej, to mało prawdopodobne. Nauka zaś posługuje się metodami, które pozwalają ustalić, jak naprawdę prawdopodobne jest coś nieprawdopodobnego, a nie fabularyzowanym dokumentem i jego parciem na szkło.
Czy wyniki badań antropologów z Georgii oznaczają, że niebawem Pulaski Day Parade w Chicago będzie manifestacją LGBT? Czy oznaczają, jak sugerowało kilku śmieszków, że powinniśmy mówić odtąd o pani Kazimierze albo zastanawiać nieco obleśnie, co tam się dziać musiało podczas porwania Stanisława Augusta?
W pierwszej kolejności należy postulować nieco szacunku dla ludzi, którzy cierpią na wrodzona hiperplazję nadnerczy (to jedna na 15 tys. kobiet). Jeśli to szczątki Pułaskiego, to jakie ma znaczenie, czy miał chromosomy XX, a nie XY, skoro był i czuł się mężczyzną? Skoro myślał, mówił i czuł jak mężczyzna, co wynika z wielu świadectw historycznych.
Zadaliśmy dr Estabrook pytanie o cel jej badań. Odpowiedziała, że było nim podważenie wcześniejszych ustaleń. „My, Amerykanie dopiero zaczynamy niuansować różnice pomiędzy pojęciem płci biologicznej i oddzielonego od niej konceptu gender. […] Nawet na polu antropologii biologicznej, brak jest porównawczych kolekcji szkieletów pozyskanych od osobników charakteryzujących się konkretnymi zespołami genetycznymi czy hormonalnymi warunkującymi zaburzenia determinacji płci. […] I tak w przypadku Pułaskiego, szkielet nie jest jakąś formą pośrednią, ale wygląda jak szkielet kobiety. Zdecydowałyśmy więc, iż nawet bez potwierdzenia ze strony DNA, ta historia zasługuje na rozpowszechnienie i że mamy dość danych, by przekonać odbiorców” – stwierdziła.
Reprezentant interseksualny
Na koniec, dr Estabrook dodała:
„Kazimierz Pułaski zasłynął jako bohater rewolucji amerykańskiej dlatego, że jego losy w cudowny sposób łączyły się z losami różnych środowisk w różnych czasach. Nasze odkrycie kontynuuje tę tradycję. Pułaski staje się ważny w naszych czasach dla nowego środowiska. Najpierw celebrowano go jako męczennika, który oddał swoje życie za amerykański ideał wolności. Później jako polski bohater, który służył jako symbol odwagi katolickich imigrantów z Europy Środkowej, których amerykańskość była w XIX wieku podważana.
Tygodnik TVPPolub nas
Dziś, w XXI wieku, Pułaski może być jedną z naprawdę nielicznych interseksualnych osób o znanej biografii (nawet jeśli aż jedna na tysiąc żyjących osób znajduje się w podobnej do niego sytuacji). Może on zatem w sposób niezwykły reprezentować to środowisko w historii jako prawdziwie heroiczny bezinteresowny i zręczny przywódca, uczestnik procesu narodzin Stanów Zjednoczonych”.
I o to chodzi, i o to chodzi.
– Magdalena Kawalec-Segond, doktor nauk medycznych, biolog molekularny, mikrobiolog, współautorka „Słownika bakterii”
– Adam A. Pszczółkowski,
ekonomista, historyk, doktorant na Uniwersytecie w Białymstoku, konsultant genealogiczny Związku Szlachty Polskiej
źródło