Dawno temu zdarzało mi się czasem machnąć felieton, dziś ogranicza się to do kilku zdań komentarza przy piwku względnie na twarzoksiążce, niemniej jednak dziś skrobnęło mi się na szybko coś co może Wam sadole przypaść do gustu. Jeśli nie, to tradycyjnie - mam na Was wyjebane
Jestem politycznym masochistą, pomijając wypociny red.Szumlewicza, niebywale zatwardziałego postkomucha, bombarduje swój biedny mózg także innymi czerwonymi mediami. Codzień rano, robiąc śniadanie słucham TOKfm, ( jeśli ktoś nie wie z czym to się je: to jeśli włączysz to radio a nie leci audycja o feminizmie, homofobii, tolerancji, dobrodziejstwach unii lub multikulti to niechybnie jest to reklama) tym razem dla urozmaicenia, feministka opowiada o dyskryminacji kobiet. Słyszę pierwsze dwa słowa, ironiczny uśmieszek wstępuje na moją twarz. I tak skończę tylko kroić marchew (męskie zajęcie!) i wyłączę to w cholerę, po co się denerwować. Ale nie... Już w drugim zdaniu słyszę, że to nikt inny a właśnie język Polski dyskryminuje kobiety, a My! My, ciemny naród zamiast zmienić ten tradycyjny (wg. słownika feministek tradycyjny = opresyjny) rynsztok pełen męskich końcówek, TRWAMy w nietolerancji i szowinizmie... Posłanka która natarczywie żąda być nazywaną posłem - uwaga - podświadomie pragnie nobilitacji jaką jest męska końcówka słowa poseł w tym ciemnym języku! Oczywiście remedium na taki szowinistyczny stan rzeczy jest... gruntowna zmiana języka Polskiego i wyzucie go z dyskryminacji... dziękuję Ci kochane, kuchenne radyjko, od dziś już wiem, że to nie moja wina, że jestem rasistą, ksenofobem i męską bestią - to wina języka naszych dziadów.
ps. Niechybnie brak euro i meczetów również wpływa na nasz poziom szowinizmu, muslimy za euro zawsze szanują kobiety - to powszechnie znany fakt
Krótka, nie edytowana, machnięta na szybko notka, źródło własne, enjoy