TIURMA
seks w więzieniu gwałty itd,
(Artykuł z Garaż#11)
Praktyki seksualne w najbardziej mrocznych dla ludzi miejscach, na przykład w więzieniach, szczególnie zaś w więzieniach dla młodocianych, zajmują ostatnio antropologów, psychologów i socjologów. A co dopiero, jeżeli są to więzienia dla nieletnich przestępców w Rosji. Pisząc o różnych elementach ludzkiej obyczajowości niech będzie wolno wspomnieć o skrajnościach w tym względzie.
Erotyka i seksualność maja swoje dwie strony. Pierwsza to ta, którą znamy z ekranów kin. Oto piękna aktorka i przystojny aktor ulegają romantycznym uniesieniom, aż łza w oku się kreci (czasem chcemy by nasza dziewczyna poczuła się równie bezpiecznie i podobnie usiłujemy ogarnąć ją ramieniem, ale coś nie wychodzi, coś jest nie ten tego). I występuje również druga strona tego zagadnienia seksualność implikująca wyłącznie irracjonalną sferę ludzkiej aktywności. Seks zawsze miał dwie strony białą i czarną. Już starorzymskie igrzyska gladiatorów polegały na walkach z dzikimi zwierzętami i miały coś z praktyk orgiastycznych. Rzym słynął kiedyś z wielu uniseksualnych osobliwości. Ale to mało w konfrontacji z rzeczywistością, jaka dotyka rosyjskie tiurmy dziś, w czasach age of reason wieku rozumu.
Od dwóch lat Oleg - pewien Rosjanin - mieszka w Kaliningradzie i bywa czasem w Gdańsku oraz Szczecinie (zajmując się handlem, wierzymy tylko, że legalnie). Pochodzi jednak z Petersburga, gdzie kilka lat temu przesiedział rok w więzieniu dla młodocianych przestępców. Od tej pory kontynentalna Rosja jawi mu się obrazami tej petersburskiej tiurmy.
Nie odkrywa niczego nowego mówiąc, że w więzieniu seks dla młodocianych przestępców jest czymś szczególnie obecnym, jest przedmiotem fantazji, na którą siłą rzeczy zostało się skazanym. Jest także zjawiskiem bajecznym, dotąd nie w pełni odkrytym, świat jawił im się zawsze jako coś zewnętrznego, w formie produktów, a teraz można skupić uwagę na świecie wsobnym, tym, który można odkryć np. w urządzeniach własnego ciała. To tak jakby wrzucono ich do magazynu z klockami lego, gdzie ku radości można robić wszystko, co się chce, bezkarnie w końcu coś można robić bezkarnie (więzienie samo w sobie programuje działanie na przekór wszelkiemu zwyczajowi). Wśród młodych obowiązuje wszakże zasada dziecięca - bawimy się przez cały czas.
Dorośli mają w tiurmie swoje sprawy i seksualność jest czymś jakby en passant, traktują życie całym swoim oglądem. Młodzież nie. Dla młodzieży w więzieniu seks jest wolnością, czymś jedynym, co mają, jest szaleństwem i zrywa łańcuchy wszystkich obyczajów wnoszonych z zewnątrz, a ostatecznie radykalizuje potrzeby. Czynności seksualne są sposobem na odlot. Z nudów robić można wszystko, poza tym każdy więzień lubi żyć z poczuciem grzechu. Młodzi dostają szajby, wilczego szału żerowania, seksualnego rwetesu, potrzeba irracjonalnego szoku czyni ich otwartymi na wszystko, wzmaga uczucia między odrazą, a fascynacją. Chcą poczuć dreszcz ciała i ciepło krwi. Tworzą jakieś więzienne stowarzyszenia i mroczne sekty. Trafiają się sadomasochistyczne rytuały oraz związana z nim symbolika.
*****
Znane jest takie zachowanie obsesyjne tauma, które występuje w okresie dojrzewania, pośród młodych ludzi, żyjących z poczuciem izolacji wewnętrznej (psychicznej), czy też zewnętrznej (fizycznej). Wyróżnia się uporczywym naporem potrzeb seksualnych, nad którymi nie sposób zapanować. W pobliskiej Skandynawii żył w czasach antycznych bóg chłopięcej namiętności Priam, w co przez całe wieki niektórzy na petersburg-szczyźnie wierzyli. Młodzież lubi odreagować strach w mistyce. Dlatego w tiurmie czynią na swym ciele, a szczególnie na częściach intymnych niezliczone znaki, symbole, piercingi, skomplikowane kucia i tatuaże (nakotki) wypalane ogniem (branding) i różne poranienia w najmniej oczekiwanych miejscach. Czasem dają znać o sobie objawy chorobowe np. ligantropia, wzmagająca symptomy o androgennych cechach zwierzęcych. Dotknięci tą chorobą reagują jak wilki, nawet pojawia się u nich nietypowe owłosienie, zaś zachowanie łagodne znajduje wyraz na przemian z agresją. Tacy ludzie najlepiej czują się nocą, zwłaszcza gdy ligantropia łączy się z porfirią (chorobą układu nerwowego), charakteryzującą się wstrętem do światła dziennego. Możemy wtedy mówić o jakimś wilkołactwie, przynajmniej w małym wymiarze.
W wiezieniu, jak zawsze obowiązują pewne struktury - Oleg snuje nam swoją opowieść. Szczególnie w petersburskiej tiurmie dla małolatów, którzy żyją własnymi prawami, będącymi ich tajemnicą. W kryminale rządzi died, który ma swoją własną nieć ludzi, wiernych pretorian, gotowych zrobić dla niego wszystko. Każdy nowy małolat oglądany jest przez wierchuszkę i oceniany pod względem przydatności seksualnej. Liczą się też powiązania ze światem przestępczym na zewnątrz, co ustawia pozycję w tiurmie oraz liczą się pieniądze, którymi można kupić bezpieczeństwo lub choćby nabyć status pretoriana.
J e ż e l i malolat nie ma nic i nie stoi za nim nikł poważny, nadaje się do kitra-nia. Kogoś takiego przygotowuje się do roli pielucha (cwela w ruskim więzieniu). Gdy zostanie wybrany, to koniec. Nie można powiedzieć "niet". Żeby przeżyć, trzeba się podporządkować. Pretorianie przychodzą i oznajmiają "zostałeś wybrany". Jeżeli w odmowie będzie stanowczv, pretorianie stracą go mimochodem, uprzednio nielicho gwałcąc.
- Za moich czasów - mówi Oleg - w tiurmie dostępna była naparstnica. Do dyspozvcji /n/r też inne groźne trucizny, o ile należało kogoś uśmiercić lub - co jest popularne - osobiście ktoś zamierzał sfinalizować swój byt. Samobójstwa mają charakter eutanazji. Chętny informuje współtowarzyszy pod celą o swoich planach, których obowiązkiem jest dołożyć starań, aby to przebiegło w sposób, jaki on sobie życzy. Decyzje o samobójstwie są szanowane, wzbudzają podziw i ekscytację, nikł leż nie odwodzi od tego zamiaru. Każdy odchodzący w zaświaty ma jednak obowiązek zapewnić współtowarzyszom chwilę emocji przy tej szczególnej okazji. Samobójstwa są publiczne, odbywają się na oczach współtowarzyszy, są atrakcją, spektaklem, teatrem, okazją potraktowania własnej śmierci jako prezentu do oglądania znudzonej wspólnocie.
Odbywa się to nocą. Zwvkle poprzez zużycie trucizny lub powieszenie, rzadziej poprzez harakiri. dlatego że można stracić kontrolę nad bólem i sprowadzić pod celę "gada". Koledzy patrzą na konającego kolegę jak w kinie, lecz potem w zamian miło go wspominają, Bywa. że ta cela później nosi "jego imię". Samobójcy to więźniowie, którzy nie mają po co wracać na wolność, załamani na przesłuchaniach, którzy wydali przyjaciół, więc tak czy inaczej czeka ich śmierć, również ci, którzy nie mogą pogodzić się z rzeczywistością w tiurmie i planują "wysiąść z tego pociągu". Wśród nich są pieluchy, dla których samobójstwo to czasem jedyna szansa na "normalne" odejście. Być może część samobójstw jest inspirowana dla atrakcji.
*******
Niektóry "wybrany" do rozkminki, o ile chce żyć, negocjuje swoje prawa i obowiązki, które zapewnią konkretne granice bezpieczeństwa. Died może zgodzić się na układ, albo nie. Jeżeli układ został zawarty, następuje drugi i żmudny proces przystosowania organizmu do tej roli. Podstawą jest przygotowanie ciała do kontaktów analnych. Rozpoczynają się treningi, polegające na mechanicznym rozpychaniu zwieraczy, które muszą być elastyczne, ponieważ będą permanentnie używane. Usposobić trzeba też mięśnie łuku biodrowego. W tym okresie pietuch jest chroniony i nietykalny. Mówi się, że "jest na szkole". Uczy się hartowania w bólu, bo mazgaj byłby niechybnie wyeliminowany. Zresztą w ruskich więzieniach każdy powinien znać sposoby pokonywania bólu. Wprowadza więc w swój przewód najpierw małe przedmioty, potem większe, pomagają mu
starsze stażem pietuchy na "emeryturze", którymi wszyscy się znudzili. W czasie procesu kopulacji nie może mdleć lub histeryzować. Died lub pretorianie nie będą psuć sobie humoru złym zachowaniem. Trzeba być w stu procentach sprawnym, podkreśla Oleg.
Najpierw robi to Died, taki jest jego przywilej, a dopiero potem po kolei posiadają go pretorianie. Praktyki te mają zawsze charakter orgiastyczny. Wszystko ma dać wrażenie, że życie płynie wśród upojeń. Nuda jest przeklęta jeżeli nie ma się czym buzować, to ostatnią frapującą rzeczą pozostaje ciało. Jeżeli nie ma okoliczności sprzyjających do ekscytacji i nie ma motywów, by coś się działo, trzeba to stymulować. Jeżeli nie ma podniety, która zajmie głowę, musi coś zająć ciało. Im bardziej osobliwe miejsce, tym bardziej szokująca praktyka, krwawe ceremonie, brutalny kult fizycznej sprawności. Więzienny radykalizm wzmacnia tę tendencję i znosi reguły, łamie tabu przyjęte na ulicy. Przekraczanie granic w obrębie seksu ma tam swój pewien ukryty sens. Seks był postrzegany jako przywilej dorosłego życia, więc w tiurmie praktykowany jest z przegięciem jakby na pohybel dorosłym, tym którzy stanowią prawo.
Żeby usunąć ból ze strefy analnej trzeba czynić samookalcczenia w innych częściach ciała. Sprawdzonym sposobem jest dzierganie rozległych sznyt. Celem tego zabiegu jest przesunięcie mechanizmu wrażliwości somatycznej z jednego miejsca w drugie w tym przypadku unerwienie bioder jest redukowane na rzecz wzbudzenia bólu na klatce, na karku lub ramionach. Jest to tzw. "Transmisja". Zwyczajny fist-fucking, jaki ktoś może oglądał na kastach z filmami sadomasochistycznymi, to naprawdę małe piwo. Zwyczajne pietuchy mogą potem włożyć w siebie prawie wszystko, mają krwawe skrzepy zamiast dupy, do końca życia cierpieć będą na niezliczone choroby i uporczywe krwawienia, które ostatecznie ich wykończą. Mimo swej prymitywności więźniowie - pietuchy znają skomplikowane rodzaje autosugestii, które pozwalają manipulować odczuciami fizycznymi i dzięki koncentracji, cyrklować psychikę na przetrwanie potwornego bólu. Najgorzej, jeżeli trafi do tiurmy chłopak o cechach endogennych obupłciowych. Niechybnie umrze. Będzie zajechany na śmierć.
Oleg: Wieczorem jest grzanie. Gaszenie świateł oznacza seksualną ucztę. Za moich czasów died w petersburskiej triurmie miał przezwisko Dyplomata. Mówiono, że ma "immunitet", ponieważ wszystko mu wolno. Używał co noc, miał do dyspozycji kilku cweli. Kiedyś stosowano tran jako środek poślizgowy, teraz nie. Pretorianie sprowadzają odpowiednie po temu środki. Poza dawaniem jest też pronikatka. Tego również pietuch musi się nauczyć. Efektowne wkładanie penisa do ust polega na takim wytrenowaniu gardła, aby w odpowiednim ustawieniu tor kopulacji był prosty i głęboki, ale jednocześnie, żeby pietuch przeżył i się nie udławił.
******
Tiurma dla młodocianych przestępców w Petersburgu mieści ponad 800 chłopaków w wieku od 14 do 17 lat. Jest to największe więzienie dla nieletnich w Rosji. Budynek z czerwonej cegły z wieloma malutkimi wewnętrznymi podwórkami jest w sumie wielkim, lodowatym, posępnym lochem. W małych celach przebywa po kilkunastu łebków, większość z nich śpi na betonowych posadzkach, zaś kilka łóżek zajmują tzw. "dziadkowie", czyli died i pretorianie. Siedzą tam drobni złodzieje kieszonkowi obok bardzo groźnych, płatnych morderców. Mimo wygolonych głów (noszenie włosów w ruskich więzieniach jest zabronione), roi się od robactwa. Chłopaki muszą również golić genitalia, o ile mają co golić, z uwagi na pasożyty. Pienią się choroby, w tym AIDS, niedawno dopatrywano się nawet symptomów cholery.
Oleg: Po każdym z tych długotrwałych obrzędów, przypominających dionizyjskie rytuały, jakiś sabat, egzorcvzmy, satanistyczne orgie albo niebezpieczne obrzędowe praktyki inicjacyjne chłopców w kenijskich wsiach, przychodzi okres rekonwalescencji. Pietuch rzyga spermą, która powoduje w organizmie zachwianie przemiany materii, senność, nudności i usterki ogólnej koordynacji. Także cala gospodarka jelitowa fest rozbita od kopulacji. Dochodzenie do siebie to proces bolesny. Spożywa się chleb i wodę, innego pożywienie organizm nie przyjmuje. Można liczyć na opiekę pretorian. Oni kontrolują i sprawdzają. Zresztą oni stale kontrolują i sprawdzają. Potem pojawia się gorączka, a to oznacza, że wkrótce nadejdzie zdrowie i będzie można przygotowywać się na następną orgie. Ma trochę czasu, pracują inni jego pobratymcy. Dają mu wtedy same dobre rzeczy.
Do ulubionych przyjemności "dziadków" należy też tzw. suska (smoczek), robienie laski do snu. Died może wziąć łebka na noc, kiedy trapi go bezsenność, oblazły wszy albo nocne zmory. Jest to delikatna robota, będąca rodzajem środka kojącego czy "anestezjologicznego".
Dobrego pielucha w miarę dogląda się, by mieć go na dłużej. Złego zabija, w najlepszym razie zmusza do samobójstwa. Z tego powodu zdarzają się choroby psychiczne, obłąkania i napady szału kończące się ciężkim okaleczeniem siebie i innych. Niektórzy popadają w schizofrenię roślinną, podczas której całkowicie tracą kontakt ze światem. O ile przeżyją, trafią do więziennego zakładu dla psychicznie chorych, gdzie są nieco lepsze warunki.
W tiurmie nie ma niezależności, gdzie niezależność to życie na własną rękę, poza grupą. Działanie takie grupa odczyta jako wymierzone w siebie i delikwenta linczuje. Publicznego samosądu dokonuje osoba wskazana, której Died sprezentuje w nagrodę atrakcyjnego pielucha. Wszystko, co dzieje się w tiurmie, koniecznie musi być brutalne i agresywne. Jest to jak gdyby "teatr wampirów". Sadyzm jest sposobem na przetrwanie. Słabi giną. To tak jakby zaprogramowany tam został idealnie negatywny człowiek, karykatura darwinowskiego "doboru naturalnego".
*****
Jak to jest z tym seksem? Czy jest możliwe, że seks, będący na co dzień pewnym tabu, otoczony wręcz racjonalnością i deprecjonowany, bo nie jest bynajmniej w centrum społecznej uwagi, staje się w pewnych warunkach motorem działania i przedmiotem szaleństwa, czasem instrumentem zbrodni i maszyną nielogicznych poczynań? Czy mieli rację psychoanalitycy uznający, iż "człowiekiem rządzi rozum, ale rozumem rządzi seks "? Jak to jest teraz, kiedy mówi się wręcz o powrocie mentalności czasów średnich? Młodzież przecież nie umie mówić o seksie, który jest jakby problemem paradoksalnie nie takim znowu ważkim (seks jest niby do przedsiębrania, nie zaś do artykulacji). Owe przedsiębranie wiąże się ze stosowną organizacją życia towarzyskiego, zatem nawet wówczas seks nie staje się celem samym w sobie, lecz jak podkreślają to psychoanalitycy zostaje deprecjonowany do jednego z elementów przypadkowości życia towarzyskiego. Nie tak jak w kulturach dionizyjskich, gdzie surowe na co dzień prawa w obrębie płciowości młodzieży można było łamać, np. tylko dwa razy w roku ale można było. Obrzędy te stanowiły element ogólnej kultury seksualnej. Łamano je podczas tzw. "mieszania krwi", standardowych orgii seksualnych w wiosenne święto grzechu Równonocy (długość dnia równa długości nocy, około 21 marca) lub w święto Sobótki (najkrótsza noc w roku, około 24 czerwca).
Czy nieobecność oficjalnie przyjętej kultury seksualnej, która w przeciwieństwie do czasów dionizyjskich jest dziś pośród młodzieży sferą mrocznego tabu, rodzi aż tak silne uczucia ambiwalentne? Seks jest niby, ale w istocie go nie ma? I czy rzeczywiście seks w żaden sposób nic jest naszym celem, gdyż jest czymś brudnym (godnym tiurmy), lub też, czy stanowi on moduł przypadkowości układów towarzyskich w swym sensie socjologicznym tak jak upijanie się czy ciufanic? Wobec tego, czy seks degraduje? Wirginia Woolf, angielska pisarka i emancypantka, postawiła sobie właśnie takie pytanie: Czy seks degraduje człowieka? Ufam -pisała Woolf - że tak. Oddajemy się mu po to, by w ten sposób sięgnąć dna, by poczuć zew innego świata. Dlatego najbliżej seksu jest śmierć, która upodabnia do siebie każdego człowieka kloszarda oraz króla i degraduje go do przedmiotu. Martwe ciało jest przedmiotem (ciało w seksualnym uniesieniu jest także, przedmiotem). Chcemy za życia sięgnąć dnu, by poczuć własne upodmiotowienie.
*****
Dorośli ludzie są inni niż małoletni. Dorośli potrafią wiele bardziej powstrzymywać swe namiętności, zaś młodzież zamknięta w czterech ścianach popada we wściekłość na samą myśl o seksie. Młodzi nie mają zdrowia do siedzenia w więzieniach, niecierpliwość jest u nich większa niż u dorosłych.
Dotknięci oznakami ligantropi małoletni więźniowie dokonują w tiurmach aktów tzw. "wspólnego wycia", któremu towarzyszy brutalny onanizm i akty samookaleczeń. Ta śmiertelnie niebezpieczna sadomasochistyczna autoerotyka polega na stymulowaniu transu poprzez podskakiwanie i wprowadzaniu się w konwulsje i tym samym w seksualną dzikość. Ogarnięci tą obsesją młodzi więźniowie stają przy ścianie w szeregu i walą w nią głową, wydając przy tym rytmiczne głos, przypominający na pierwszy rzut oka szczekanie lub hasła komend wojskowych, następnie kaleczą strefy intymne (to są tzw. "sztuki plastyczne") po to, by wzmóc uczucie podniecenia. Napięcie rozładowuje dopiero krzyk, łupanie w głowie i krwawe podrażnianie okolic genitalii towarzyszące masturbacji.
Co bardziej twardzi czynią sobie kryluczki. Polega to na rozcinaniu napletka wzdłuż. przez co penis ma trzy, cztery albo więcej dyndających skrzydełek z resztek napletka. Podczas masturbacji uderzają po nasadzie penisa intensyfikując doznania. Narządy płciowe są wśród młodych przedmiotem zainteresowania bardziej niż wśród dorosłych.
Jaką rolę w petersburskiej tiurmie pełnił Oleg, nie wiemy. Twierdzi, że nie był pietuchem i pewnie mówi prawdę. Ma solidną postawę. Trudno byłoby go traktować jako kandydata na więziennego cwela. Był dobry w orzecznictwie towarów, w więzieniu mógł się przydać. Któregoś razu jeden z pretorian powiedział mu, by posmakował pietucha. Odmowa byłaby źle przyjęta. Pretorianin powiedział potem - krasiwo, co było gwarancją bezpieczeństwa, Oleg odpowiedział - inże krasiwo
W tiurmach siedzą niezwykle inteligentni przestępcy, kilkunastoletni zawodowi mordercy, którzy kryją się pod maską luzu, dziecięcej ogłady i niewinności. Są jednak wyjątkowo brutalni. Ich wszystkich obowiązuje stara tradycyjna zasada mafijna: "nie ufaj, nie proś, nie bój się!" Jeśli i chcesz przeżyć, to musisz walczyć o swoje przeżycie, podkreśla Oleg. Jeden z zabójców powiedział mu, że nie lubi zabijać, ale też wtedy tylko czuje, że żyje. To rodzaj rozkoszy niszczenia, jakiej doznają np. osoby cierpiące na obsesje, podpalania.
Zamkniętą lub wyizolowaną społecznością młodych ludzi zawsze rządzi omen. Również w okresie międzywojennym wśród zdziczałych rosyjskich dzieci (tzw. bezprizonuje), , a także pośród małoletnich dromonów i ulicznych andrusów, obserwowano nienaturalne cechy wilczych stad.. Pialiśmy o tym w 1991 r. (Gum: nr 5/6). W specyficznych warunkach młodzież, szczególnie dzieci, mogą być nieracjonalne i mogą być potwornie okrutne. Zagrożenie rodzi depresję jak to mówią psycholodzy zwalnia wszystkie bariery psychiczne. Brutalność staje się mimowolnie elementem samoobrony, zwyczajowa zabawa przekształca się w krwawe zmaganie, ponieważ zerwane zostały obiegowe etyczne konstrukcje imperatywnonakazowe. Wtedy nie ma norm i różnic między zabawą, a zabijaniem. Poczucie niepewności wyrabia zwierzęce stadne zachowania, instynkt pierwotnych plemion.
Noblista. angielski pisarz William Golding, wydał kiedyś książkę o niezwykle gorzkiej ironii "Lord of the Flies". Kilka razy dokonywano filmowych adaptacji tej alegorycznej powieści, ostatnią Harry Hook w 1990 r. (w październiku 1994 r. pokazała TVP). Historia jest makabryczna. Opowiada o gromadzie chłopców, mających rygorystyczne, poprawne wychowanie angielskie, którzy przez przypadek znaleźli się sami na odizolowane wyspie. Odcięci od świata dorosłych zmieniają się w dzikie bestie i mordują nawzajem. Powieść Goldinga zmieniła swego czasu ogląd na pewne socjologiczne opinie związane z determinizmem rozwojowym. Czy pozbawiony kontaktu ze światem młody człowiek, bez oporu przybierze właściwości typowe zwierzętom oraz typową naturze brutalną walkę o swój byt, czy też nie?
(Andrzej Balewski)