Z góry informuję, że będzie to długi materiał.
Zaczynamy!
Car Bomba - najbardziej absurdalna bomba świata
Oprócz testów z udziałem żołnierzy i trzody chlewnej przeprowadzano także próbne (i pokazowe) detonacje nowych głowic. Do tej pory największą i najbardziej absurdalną z nich jest radziecka Car Bomba, której test przeprowadzono w 1961 roku na archipelagu w północnej Rosji.
Jej moc jest szacowana przez Amerykanów na 58 megaton, choć Sowieci, sami przerażeni mocą bomby, twierdzili, że to było "tylko" 50 megaton. To mniej więcej tyle co moc 1500 bomb zrzuconych na Hiroshimę i Nagasaki razem wziętych. Lub 10 razy więcej, niż wszystkie ładunki wybuchowe użyte w trakcie drugiej wojny światowej. Jak zapewne się spodziewacie, skala zniszczeń jest ogromna i, jak dla mnie, niewyobrażalna.
Bomba została zrzucona z 10 500 metrów na ważącym 800 kg spadochronie, by dać szansę załodze samolotu uciec ze strefy wybuchu.
Pomimo zmniejszenia mocy bomby, część skalistych wysepek, w pobliżu których dokonano detonacji, wyparowała, a sam wybuch był odczuwalny nawet na Alasce. Wywołana nim fala sejsmiczna trzykrotnie okrążyła Ziemię.
TEN FILM JEST NA SADISTIC, LECZ W TEN TEMAT TRAFIA LEPIEJ - FILM O BOMBIE CAR.
Gdyby Car Bomba została zrzucona w okolicach Dworca Centralnego w Warszawie wszystko, co znajduje się w czerwonej strefie uległoby totalnemu zniszczeniu. Sam wybuch byłby widoczny nawet z Monachium i jest spora szansa, że popękałoby wiele szyb w południowych Niemczech. W samej Polsce byłoby jednak znacznie gorzej, gdyż promieniowanie cieplne mogłoby spowodować oparzenia trzeciego stopnia u osoby przebywającej w... Łodzi.
Budowę Car Bomby zlecił Nikita Chruszczow, który chciał dokonać demonstracji siły i pochwalić się swoimi osiągnięciami na nadchodzącym XXII zjeździe partii. Początkowe plany zakładały budowę 100 megatonowej bomby, ale naukowcy litościwie uznali, że to przesada.
Czego się nie robi dla nauki?
Car Bomba nie była rzecz jasna ostatnim takim testem, ale do pewnego stopnia można uznać ją za kulminację wszystkich dotychczasowych detonacji.
Pierwsza eksplozja bomby atomowej, dyplomatycznie nazwana na stojącym dziś w tym miejscu obelisku "urządzeniem nuklearnym" (ang. "nuclear device"), miała miejsce 16 lipca 1945. W tym roku mija 69 lat od testu Trinity w Alamagordo, ale nawet pomimo zgarnięcia stopionego po eksplozji piachu, promieniowanie w tej okolicy jest nadal dziesięciokrotnie wyższe, niż dopuszczalne.
Same Stany Zjednoczone od 1951 do 1991 roku wykonały 828 podziemnych prób nuklearnych i ponad 100 atmosferycznych. W znacznej części były one wykonywane na terytorium Ameryki i ich skutkiem było skażenie ponad 250 tysięcy własnych żołnierzy oraz wielu miasteczek w stanach Utah i Newadzie. Na ludzi opadło ponad 12 miliardów kiurów promieniowania, czyli około 148 razy więcej niż podczas katastrofy w Czarnobylu.
Podczas zimnej wojny arsenał nuklearny Stanów Zjednoczonych sięgał 30 000 głowic, Związku Radzieckiego zaś około 45 000. Były Sekretarz Obrony Robert McNamara powiedział kiedyś, że 100 głowic w zupełności powinno wystarczyć, by zniechęcić inne nacje do ataku. Aktualnie oba kraje próbują zejść do ustalonego w traktacie START III limitu 1550 głowic.
Operacja Lemiesz, czyli nasz kraj w nocy świecący
Operacja Lemiesz (ang. Operation Plowshare) jest jednym z najgłupszych pomysłów w historii ludzkości. Jej nazwa została wzięta ze Starego Testamentu z księgi Izajasza 2:3-4, w którym dwie strony konfliktu są zachęcane do zaprzestania walk i wykorzystania swoich broni do rozwoju społeczeństwa:
Cytat:
I przekują swe miecze na lemiesze, a swe włócznie na noże ogrodnicze. Naród nie podniesie miecza przeciw narodowi ani się już nie będą uczyć wojowania.
W tym wypadku brońmi miał być arsenał nuklearny, a dobrem narodowym radioaktywne jeziora i drogi. Jedną z propozycji do programu złożył Edward Teller, wynalazca bomby wodorowej, który zasugerował detonację ciągu 26 z nich w Nikaragui, by stworzyć drugi kanał panamski. Wstępnie Teller nazwał go Pan-Atomowym kanałem, ale nawet mimo tak chwytliwej nazwy Panama nie przystała na tę kuszącą propozycję.
Inne projekty miały wykorzystywać bomby atomowe do tworzenia jaskiń na wody gruntowe i gaz. Poważnie myślano także o wykorzystaniu broni nuklearnej w górnictwie.
Ciekawą propozycją było połączenie podwodnych warstw wodonośnych w Arizonie - nad szkodliwością radioaktywnej wody pitnej nikt się wtedy nie zastanawiał. Komisja Energii Atomowej złożyła także w 1963 roku propozycję projektu "Carryall". Miał on wykorzystać 22 bomby atomowe do wykopania szlaku pod autostradę numer 40 i nową linię kolejową.
Z kolei jednym z pierwszych projektów, które o mało co nie zostały zrealizowane, był projekt "Rydwan" (ang. Project Chariot). Planowano użyć pięciu bomb wodorowych do stworzenia sztucznej zatoki na przylądku Thompsona na Alasce. W ostatniej chwili wycofano się z projektu, gdyż stwierdzono, że zatoka w tym miejscu nie miałaby żadnego zastosowania.
Najbardziej znanym artefaktem, pozostałym po operacji Lemiesz, jest widoczny w nagłówku krater "Sedan" znajdujący się około 120 kilometrów na północ od Las Vegas. Jest on rezultatem jednego z testów przydatności uzbrojenia do zastosowań cywilnych, który otwierał operację. Bombę o ładunku 104 kilotony zakopano na głębokości 190 metrów. W wyniku wybuchu ponad 5 milionów metrów sześciennych radioaktywnej ziemi zostało wywianych nad zamieszkałe hrabstwa. Test "Sedan" naraził więcej niewinnych osób na radioaktywny opad niż jakikolwiek inny test nuklearny w historii - zagrożone były miasteczka zarówno w Newadzie jak i stanie Iowa.
Kto potrzebuje powietrza? Wysadźmy kilka bomb na niebie. Albo lepiej: 105
Zupełnie innym rodzajem szaleństwa były testy atmosferyczne bomb wodorowych. W lipcu 1962 roku Amerykanie wystrzelili rakietę z głowicą o ładunku 1,44 megatony, która eksplodowała na wysokości 325 kilometrów nad poziomem morza. Test nazwano Starfish Prime i odbył się 1400 kilometrów na południowy zachód od Hawajów, na atolu Johnstona. Był on częścią operacji Dominic, podczas której wystrzelono łącznie 105 głowic nuklearnych na różne wysokości.
Test Starfish Prime pozostaje jednak najbardziej znany nie dlatego, że było widać wybuch z odległości 3200 kilometrów, ani dlatego, że w jego wyniku część Hawajów straciła prąd. Najważniejszym jest, że w wyniku eksplozji 1/3 wszystkich satelitów, które w momencie testu znajdowały się na orbicie ziemskiej zostało całkowicie zniszczonych. Dodatkowo na niskiej orbicie powstał pas promieniowania, który utrzymał się przez niemal dekadę.
Zdjęcie testu Starfish Prime, które znajduje się na górze tekstu, przedstawia widok na eksplozję z Honolulu. Niestety jest ono słabej jakości, gdyż pochodzi z raportu komisji badającej zagrożenie atakiem EMP na Stany Zjednoczone.
Po Starfish Prime Związek Radziecki wyciągnął rękę do Amerykanów z propozycją moratorium na testy atmosferyczne. Okazuje się, że sowieci mieli trochę więcej rozumu niż Amerykanie i uznali, że bomby bombami, ale nie ma co ryzykować zniszczenia całej planety. Choć z drugiej strony rok wcześniej zbudowali Car Bombę, więc trudno stwierdzić, czy ktokolwiek był tutaj rozsądny...
Dziękuję za przeczytanie i docenienie mojego czasu.