To zdecydowanie będzie przyszłością kinematografii. Filmy kręcone w technologii 360 stopni, dziś są może odległym marzeniem, ale przecież przed „Avatarem” ludzie nie wyobrażali sobie trójwymiarowego kina fabularnego i to nawet poza salą multipleksu.
Dziś 3D mamy w telewizorach, a ich koszt nie odbiega od standardowych LEDów czy plazm. Zatem obstawiam, że wraz z rozwojem technologii 360 i wirtualnych okularów ją obsługujących, oglądanie filmów będzie kompletnie nowym doświadczeniem, gdzie widzowie w końcu będą w centrum wydarzeń.
Pracuje nad tym Google, które wypuściło już dwa krótkie filmiki animowane, dające się oglądać w technologii 360 stopni. Ostatnio wyprodukowali tytuł science fiction. I choć są to krótkie formy, to mocno wciągają widza w akcję i interakcję.
Rzecz dzieje się w Los Angeles, a dokładnie w Chinatown. Na Ziemię spada deszcz meteorytów, a wraz z nim obce stwory. Kobieta, która jest świadkiem wydarzeń, przypadkowo odnajduje świecące urządzenie, obezwładniające przybyszów. Armagedon przeradza się dalej w pościg, który z kolei wiedzie przez tunele metra. Za reżyserię odpowiada Justin Lin, znany m.in. z takich filmów jak: „Szybcy i wściekli 5”, „Szybcy i wściekli 6” czy „Star Trek: W nieznane”, a także seriali „Detektyw” i „Skorpion”.
Żeby w pełni wykorzystać możliwości nagranego w 360 stopniach wideo, należy pobrać aplikację Google Spotlight Stories (wspierającą wirtualne gogle) na odpowiednie urządzenie lub otworzyć powyższy film na telefonie i zamontować smartfon np. w goglach Cardboard od Google. Lub po prostu na pełnym ekranie w najwyższej rozdzielczości na monitorze komputera - rozglądać się możesz używając myszki lub klawiszy ASDW.