WeedLover napisał/a:
rai87, już Ci tłumaczę i nauczę wysilać wyobraźnię, a co za tym idzie skojarzenia.
Statek pasażerki Titanic w roku 15 kwietnia 1912 roku zderzył się z góra lodową, ponieważ (co typowe dla gór lodowych) ponad taflę morza wystawał sam wierzchołek. Nisko, nisko, sięgał ledwie 1/4 burty jak pamiętam (proszę sprawdzić, nie jestem pewny). Tutaj mamy do czynienia z sytuacją podobną, albowiem statek uderza w nabrzeże, które tylko trochę wystaje ponad poziom wody. Zauważasz luźne powiązanie faktów i wiesz co znaczy "z przymrużeniem oka"?
Twoja wyobraźnia jest nader ambitna. Ni chuja tu podobieństwa.
1. Titanic to był transatlantyk, tą łajba można co najwyżej ze Świnoujścia do Ystad dopłynąć.
2. Titanic uderzył w górę lodową, łajba w nabrzeże.
3. Uderzenie, a raczej otarcie się Titanica nastąpiło burtą, łajba zajebała frontalnie.
4. Uderzenie Titanica spowodowane było zbyt późnym zauważeniem góry lodowej, łajba prawdopodobnie miała awarię.
5. Titanic zatonął, łajba nie.
6. Titanic pociągnął za sobą ludzkie istnienia, łajba nie.
7. Titanic przyjebał w nocy, łajba za dnia.
Mogę tak wyliczać dalej. Jedno jest wspólne, obaj kapitanowie widzieli w co uderzą i to z dużym wyprzedzeniem więc nie pierdol o czymś co ledwo wystaje z wody, bo góra lodowa była połowy wielkości Titanica, a o linii brzegowej nawet nie wspomnę. Podaj chociaż jedno podobieństwo tej sytuacji do katastrofy Titanica, prócz tego, że oba to okręty i w coś tam uderzyły. Twoim tokiem rozumowania to bliżej mi było do Titanica na kajaku uderzając w kamień, bo chociaż kajak się zepsuł a ja wpadłem do wody.