Wystarczyła delikatna perswazja słowna i uświadomienie pana, że jeśli nie ma pompki samochodowej to ciężko mu będzie wyjechać na kapciach bez rozjebania opon.
Nie ma się z czego cieszyć. Po prostu odpuścił debilowi. Ja bym nie odpuścił tylko zanotował numery twoich blach i powiedział że nieźle sobie pozamiatałeś, bo od teraz za każdą ryskę która znajdzie się na moim aucie oskarżam cię o odszkodowanie jako głównego podejrzanego. Żaden szmaciarz nie będzie mi groził. A na filmiku gość z VW miał włączony kierunkowskaz i każdy myślący człowiek zrozumiałby że należy go wpuścić.
Na tym śląsku wiedzą, że jest coś takiego jak język polski? Żeby w dobie światłowodów dalej nie potrafili mówić...
Ja miałem raz podobną akcję na parkingu pod targowiskiem. Zawsze zajebany w 100% parking i szukanie miejsca to katorga. W końcu widzę gościa z lewej co się pakuje. Wrzucam lewy kierunek aby ci za mną wiedzieli, że nie jadę i mogli mnie wyminąć.
Gość wyjeżdża i kutas z przeciwka widząc mój manewr wpierdala się w jego miejsce przed moją maskę i mówi, że miał pierwszeństwo jak wyszedłem wkurwiony.
Wystarczyła delikatna perswazja słowna i uświadomienie pana, że jeśli nie ma pompki samochodowej to ciężko mu będzie wyjechać na kapciach bez rozjebania opon.
Generalnie to jak dla mnie obaj są siebie warci.
Dobry tytuł: spotkanie chama z chujem.
Dwóch polaczków gotowych się pozabijać i zdemolować sobie auta o miejsce parkingowe.
Ten, który wjechał jest CHUJEM bo pan hanys miał migacz.
A pan hanys jest chamem bo przyleciał z wyzwiskami chociaż nawet go rozumiem też bym się wkurwił na takie polactwo ale mimo wszystko nie puścił bym wiązany jak warszawki furman.
Dziki kraj brudnych, nieokrzesanych ludzi z ziemianek. Polacy na osły i muły bo dalej nie są godni jeździć autami.
Migacz to on miał dopiero gdy zobaczył, że gość chce wjechać w wolne miejsce. Jego wina, że nie miał ciągle migacza włączonego, nawet zanim zwolniło się miejsce. Dla każdego normalnego człowieka ten migacz mógł sobie wsadzić w dupę, bo go włączył jak już gość z kamerką był za blisko aby uznać to za cokolwiek innego jak włączanie się do ruchu.