Miałem kiedyś w podstawówce kumpla, który wyciągał gile z nosa, rozciągał na stole, czekał aż uschną i zjadał. Wszyscy prawie rzygali, ale tylko pierwsze kilka miesięcy, potem nastąpiła znieczulica. Żal nam było tylko ładnych, młodych, miłych nauczycielek, które skręcało na taki widok. To były moje pierwsze doświadczenia z Sadolami.
Świat poszedł do przodu i teraz wyciąga się na światło dzienne to, co się znajdzie we własnym rowie. I to jest postęp! I to rozumiem!