_................_
Użytkownik usunięty
Skoro mają swoje tematy Irreversible i Enter The Void, postanowiłem wrzucić również notkę na temat trzeciego (a pierwszego w kolejności powstawania) pełnometrażowego obrazu jednego z moich ulubionych współczesnych twórców.
Pełnometrażowy debiut Gaspara Noe. Naturalistyczny i nadzwyczaj ponury obraz skurwiałości ludzkiego żywota przedstawionej przy pomocy kilku przełomowych dni z życia starego rzeźnika. Owy rzeźnik wiódł wcale nie takie tragiczne życie prowadząc własny sklep i samotnie wychowując autystyczną córkę, dopóki w wyniku pomyłki nie popełnił zbrodni i trafił do więzienia co totalnie wywróciło jego dalsze losy. Po odbyciu kary zostawił córkę w domu opieki i wraz z kochanką opuścił Paryż.
Właściwa akcja filmu zaczyna się w kilka lat później, gdy nasz bohater jest już zupełnie oderwany od społeczeństwa w którym przebywa i którego nienawidzi, zmęczony ciągłymi niepowodzeniami i upokorzeniami ze strony "tłustej krowy" oraz całkowicie despotyczny. W końcu następuje przełomowy moment, ostatnia szansa zmiany na lepsze, szansa na nadanie jakiegokolwiek sensu zmarnowanym 50 latom istnienia. Rzeźnik (przez cały film ani razu nie pada jego imię ani nazwisko) z pistoletem z trzema kulami i kilkoma frankami w kieszeni powraca do Paryża, aby ostatecznie rozliczyć się z przeszłością, teraźniejszością i przyszłością.
Od strony techniczno-artystycznej film nie robi aż takiego wrażenia jak późniejsze dzieła Noego, ale niekoniecznie musi być to uznawane za wadę. Jak wspomniałem na początku obraz jest do bólu naturalistyczny i jako taki po prostu miażdży. Brud, syf i depresja po prostu wylewają się z ekranu, nie wiem na ile to zasługa budżetu, a na ile zamierzony efekt, ale atmosfera jest wręcz przytłaczająca. Brzydcy, budzący odrazę ludzie i Paryż przedstawiony nie jako piękne tętniące życiem miasto, lecz szaro-bure slumsy i obskurne wnętrza tylko potęgują tą psychiczną masakrę, jakże charakterystyczną dla stylu Noego, ale tutaj pozbawioną tej całej artystycznej otoczki znanej choćby z Irreversible, przez co jest nieco trudniejszy w odbiorze (co dobrze odzwierciedla jego popularność). Aktorstwo stoi na bardzo wysokim poziomie, ale nie oszukujmy się - to jest teatr jednego aktora - cała postać rzeźnika i jego monologi wypełniające praktycznie cały film to esencja geniuszu. Kapitalna jest również muzyka. Oczywiście jak na Noego przystało, pomijając już cały depresjogenny wydźwięk filmu, jest również kontrowersyjnie, dosadnie, bezkompromisowo, wulgarnie, być może nawet na granicy dobrego smaku - czyli dokładnie tak jak być powinno.
Nie wyobrażam sobie żadnego rzetelnego zestawienia najbardziej dołujących i ponurych filmów bez tego obrazu w czołówce. Na listopad jak znalazł
Klimatyczna muzyczka: