Nutzz napisał/a:
Weźcie się nauczcie w końcu tępaki, że pojęcia takie jak "Naród" są pojęciami sztucznymi, stworzonymi w XVIII a rozpropagowanymi w XIX wieku.
Nie wiem jak powiedzieć ci to, co zaraz nastąpi w słowach, które zrozumiesz czyli przerywane epitetami i osobistymi wrzutami, ale postaram się. Nie wiem czy wiesz, ale ludzkość charakteryzuje dążenie do zbijania się w zbiorowości.
Arystoteles już o tym wspominał, chyba przerabiałeś tego pana, prawda? Uważaj dalej.
T. Żyro, Wstęp do politologii, s. 131 do 132, proszę poczytaj wywody profesora belwederskiego o narodach. Polecam, ciekawa lektura. Może się doedukujesz, zamiast czytać gwiazdę śmierci.
Czy ci się podoba, czy nie, to idea narodu sprawiła, że państwo jako instytucja zaczęło się unifikować. O tym pewnie też nie wiesz, a może wzorem autystycznego dziecka ignorujesz niewygodne fakty. By nie być gołosłownym, odsyłam Cię ponownie do książki profesora Żyro, strony od 121 do 126. W tych 5, uwaga! słownie pięciu stronach, zawarte jest clue całego problemu.
Tradycyjnie pojmowana państwowość była zbiorem dziwnym, gdzie władza nie miała żadnego realnego przełożenia. O tym chyba wiesz, no bo reklamujesz się jako ekspert, prawda?
Wiesz co wyróżniało takie państwo? Agregacja siły militarnej i zbieranie podatków. Troszkę mało, aby zbudować trwałe państwo, ba! z tymi podatkami było różnie, nie mówiąc o sile militarnej. Jeśli mieli władzę, to tylko w kręgach klasy dominującej czyli uwaga! szlachty, a tej było stosunkowo niewiele w porównaniu z pospólstwem.
Może dlatego, że faktyczną władzę w państwie mieli.. władcy ziemscy. Baronowie, diukowie, kniaziowie etc. mieli siłę i moc sprawczą, aby wcielać w życie prawo (które docierało do zakątków państwa z różnym skutkiem) i egzekwować pobieranie podatków. W ich interesie należało zapewnienie bezpieczeństwa obszaru jakim władali, wraz z wszystkimi zasobami i ludźmi. W dodatku, w dużych państwowościach, a terytorium jest wyznacznikiem potęgi, agregacja siły militarnej w "rękach" jednego podmiotu decydenckiego zwanego centrum politycznym, była rzadkością. Zgaduj dlaczego.
Może zaskoczę cię nowiną, że bez pojęcia narodu, który wbrew pozorom nie jest sztucznym tworem, a kolejnym etapem zbiorowości ludzkiej, nie byłoby nowożytnego państwa. Oh nie! Twój światopogląd się sypie! Cały misternie napisany licencjat poszedł do pieca! Bez unifikacji, pod której podstawą był naród, nie byłoby tak szeroko zakrojonej władzy państwowej. Zero rozbudowanego aparatu administracji, wojska by chronić granicy, sprawnego prawa, podatków, w konsekwencji stanowienia dalszych praw obywatelskich. Mało tego, twór państwa narodowego, czyli wytworu cywilizacji bizantyjskiej zwanej trucizną przez uwaga! profesora Konecznego, wielkiego człowieka i autora wspaniałej książki "O wielości cywilizacji". Skąd pochodzi ta koncepcja? Od Bizancjum, którego spadkobiercami są pruskie Niemcy spowite konfliktem na linii papież-cesarz, oraz carskiej Rusi toczonej prawosławiem i silną ręką cara. Dzięki armii narodowej, którą łatwiej powołać, rozrastała się władza i jej zakres. Państwo gwarantowało ochronę obywatelowi, w zamian uzyskania tych praw miał wobec państwa obowiązki! Confetti proszę!
Współczesne państwo, w którym żyjesz, a za którym przemawiasz, bo rozumiem, że imponuje ci wszechobecność regulacji prawnych państwa, nie istniałoby bez pojęcia narodu. Ludzie zaczęli się organizować w rodziny, potem rody, szczepy, plemiona i następnie w narody. Łączyło ich wspólne postrzeganie rzeczywistości, ustrój rodowy i rodzaj trójprawa (odsyłam do książki Konecznego), język i interesy.
W dodatku, ten kraj w którym przyszło Ci żyć był przez wieki przykładem cywilizacji łacińskiej. Bardzo humanitarnej cywilizacji dodam. Echa tejże mamy do dziś, tak samo jak echa wieku wolności szlacheckiej, gdzie zamiast zbiorowości stawiano interes suwerenności grup społecznych. Tak jest do dzisiaj.
Mam jednak wrażenie, że nie zrozumiesz tego.