Możecie sie śmiać.
Kiedyś wypadł mi dysk.
Ten kurwa z kręgosłupa.
Lekarz, NFZ, rentgen, wizyta.
Skurwysyn konował stwierdził przesunięcia jakiś tam kręgów i dał mi... receptę na środki przeciwbólowe.
Wkurzyłem się.
Teściowie namówili mnie na kręgarza.
Już niestety facet nie żyje, ale niektórzy go pewnie znają - chodzi o Łapczycę w Małopolsce.
Przyjeżdżam - pijany stary dziad, na dodatek ślepawy.
Wymacał mi kręgi.
"Za dużo dupcysz" - diagnoza (przy żonie!)
Ok, zaczął mi "wyciagać" kręgi przez chusteczkę.
Rano się budzę....
Jesoooo - znów żyję normalnie!
Pół roku później - znów cos wypadło.
Tym razem TRAGEDIA.
Nie da sie chodzic po schodach, usiąść, zdefekować, zarzucić nogi za nogę....
Jazda samochodem wyglądała tak, że jechałem minute normalnie, minutę na lewym boku, minute na prawym, minute bardziej leżąc itd.
Po 15 min zmian stop.
Pomagało leżenie na masce.
Generalnie co rano budząc się nie wiedziałem, czy jestem już sparalizowany, czy dojdę do kibla...
KOSZMAR!
Kolejna wizyta u kręgarza z Łapczycy.
"za dużo dupcysz"
Znów pijany wyciągał mi kręgi.
Budzę się rano - jak nowo narodzony.
Wierzę kręgarzom.
Znachorom w stylu Zięby czy tego chuja, co kazał zagłodzić dziecko nie.
Kręgarz najpierw wybada, potem próbuje.
i sie zna.