Wiecie czemu manifa ma taką frekwencję? Bo zaczyna się od "man"
Natomiast co do aborcji, to ja chciałbym na początek uznania, że brak mózgu warunkuje brak człowieka
Ja myślę, że nawet nie brak mózgu, co brak impulsów elektrycznych w nich. Śmierć pnia = śmierć człowieka, a zatem początek ja bym uznał właśnie za "ożywienie" mózgu.
W sumie już kwestia tego, co by się uznało, to ja bym chciał konsekwencji. Jeśli czysto teoretycznie uznamy, że człowiek jest załóżmy w 20 tygodniu czy jakim tam ktoś założy, to do tego można ale po tym czasie traktowane być to powinno zawsze jak morderstwo, bez znaczenia na okoliczności. Niestety feministki unikają jak ognia odpowiedzi na pytanie "kiedy zaczyna się człowiek".
Tutaj idziesz o krok dalej Ja myślałem o komórce jajowej do której wniknął plemnik (czyli tzw. poczęcie)
Ale generalnie opowiadam za czymś w tym kierunku. Człowiek jest wynikiem działania tych impulsów elektrycznych, a nie samym "hardwarem".
Są jeszcze sytuacje zagrożenia życia podczas połogu, gdzie możliwa jest śmierć dziecka. Możliwe jest zwyczajne poronienie, które może być przed nadgorliwe sądy traktowane jako morderstwo itd. Czyli niekoniecznie jest to doskonałe rozwiązanie.
Natomiast myślę, że ustanowienie rozsądnej granicy (w oparciu wiedzę naukową) jest lepszym rozwiązaniem niż okładać się sztachetami.
Problem feministek (jeżeli mówimy o skrajnym betonie) jest przyznanie prawa kobiety do aborcji w taki sposób że jest ona możliwa w każdym momencie, czyli w skrajnym przykładzie w dniu porodu
Natomiast z punktu widzenia znaczącej większości jest to utrudnianie życia. Aborcje będą wykonywane jak były - tyle że trzeba będzie się na wycieczkę za którąś granicę wybrać.
Stąd też propozycje ordo były tak oprotestowane, bo tak trzeba byłoby jeździć jeszcze na badania prenatalne.
To podobnie jak z burdelami. Formalnie ich nie ma. To tak jak z marichuanen. Formalnie nie ma. itd. itp.
Polacy lubują się w okłamywaniu samych siebie.