Wysłany:
2021-01-02, 22:45
, ID:
5877240
1
Zgłoś
Miałem bardzo podobną sytuację.. Jadąc sobie po ścieżce rowerowej patrzyłem co chwila czy z tyłu nie jedzie jakiś pedalarz, żeby zjechać maksymalnie jak się da, żeby mógł przejechać bez spiny. Patrzę jedzie mów Pedalarz master ze swoją Karyną. Jak zaplanowałem tak zrobiłem, dojazd maksymalny do krawędzi, wyhamowanie praktycznie do zera i czekam na ową rozmowę
R(owerzysta)- Spierdalaj na chodnik
J(a)- może grzeczniej pajacu
R- masz jakiś problem
J- poczekaj zdejmę rolki i zaraz Ci wytłumaczę
Niestety pedalarska oporność na wiedzę chyba wygrała bo pojechał dalej fucząc coś pod nosem.
Wiele lat jeździłem wyczynowo na rowerze i ani mi ani nikomu z ekipy nie przyszło wlec się po ulicach, narzekać na rolkarzy, deskarzy czy kogokolwiek. Jedyna głośno po heblach dawaliśmy za pieszymi co się na rowerową pchali.
Aktualna sytuacja pedalarska wzięła się z wpojenia roszczeniowej pozycji pustych cybanów społeczeństwa, które wyznaje zasadę, przed którą my byliśmy przestrzegani. "To ja na drodze jestem najważniejszy i niech wszyscy inni spierdalają".
A idź pan w chuj z tym wszystkim.. Wprowadzić rejestrowanie rowerów poza dziecięcymi, cena symboliczna 30zł, do tego ubezpieczenie 20zł na rok, mała tablica rejestracyjna na rowerku i może widmo odpowiedzialności finansowej w przypadku "kolizji" była by jakimś wyznacznikiem bezpieczeństwa czy coś... Bo do ludzi nic poza stratą kasy nie dociera.